Po żenująco słabym i okropnie przereklamowanym "Blair Witch Project", przyszedł czas na "Cloverfied" - wytwór lepszy, lecz zdecydowanie przesadzony. Mimo wszystko, dzięki ładnym buziom i niezłym efektom specjalnym oglądało się go całkiem przyjemnie, przymykając tym samym oko na wszelakie babole. Następnie przyszedł czas na "Rec"(..kolejność w jakiej oglądałem ów filmy), czyli taką wisienką na, jak to było dotychczas, średnim torcie. Na telewizyjnym spocie lektor wyraziście zaznaczył, iż jest to film twórców bardzo dobrego "Labiryntu Fauna", i czekającego na to, aż go obejrzę - "Sierocińca". Mnie jednak od początku optymizmem napawało coś troszkę innego. Film hiszpańskojęzycznego twórcy - Amenabara, w którym z resztą maczało palce kilku rodowitych Hiszpanów, czyli jak można się domyślić - "Inni". Wtedy zdałem sobie sprawę, że A wracając do "Rec", to taki "zlepek" "Cloverfield" i "28 dni później", przy czym od Cloverfield, oczywiście lepszy, z resztą nawiązałem tu tylko do biegania z kamerą, i od "28 dni.." bardziej "efektowo" dopracowany. Dodając do tego dobre aktorstwo, klimat(do czego Hiszpanie zdążyli przyzwyczaić) i niezły scenariusz(dialogi), mamy do czynienia ze zdecydowanie najlepszym filmem swojego rodzaju i jednym z najlepszych horrorów ostatnich lat.
8/10 można dać ;)