To nie jest kraj dla normalnych ludzi. To kraj dla nikogo. W rozpadającym się systemie nie ma już miejsca na godne życie. Tu w ogóle nie ma miejsca na życie. Niewinny człowiek dostaje kulę w łeb, kobieca czystość zostaje tu przerwana jednym ruchem ręki oprawcy, a kolejne ciało sprowadzone w trumnie do kraju jest tylko kolejnym podpisem na papierach, które zostaną rzucone w kąt. „Czy Bóg istnieje?” - zapytuje jeden z bohaterów. Nie, tu Boga nie ma. Jeśli nawet kiedyś był to już dawno nie żyje. Pozostawił w spadku syf i brud istniejącego świata…
To mogło być arcydzieło…ale nie jest. Wszystkie dylematy z minuty na minutę ulegają wypaczeniu, a całość robi się coraz bardziej karykaturalna. Po pewnym czasie Balabanov ma coraz mniej do powiedzenia i skupia się przede wszystkim na szokowaniu publiczności (gwałt na dziewicy butelką po wódce) do spółki z przerysowanym obrazem rzeczywistości (taka milicja tu tylko bije i morduje). To co ważne ginie przykryte kolejną warstwą brudu, ale nie tym kształtującym portret rozpadającego się świata, ale tym, który niepotrzebnie syfi ten obraz. Jaka szkoda…
Moja ocena - 5/10
A ja mogę z czystym sumieniem powtórzyć za 'The Times', że jest to "najbardziej kontrowersyjny film roku".
Przenikliwy obraz Rosji, czy też raczej ZSRR czasu pierestrojki, plus wątek kryminalno-thrillerowy. Rzecz dla ludzi o mocnych nerwach.