Przez dłuższy czas film unika odpowiedzi na wiele pytań. Gdy już jednak poznamy całą prawdę na temat celu wyprawy statku, zobaczymy całkiem odmienne reakcje na nią. Gdybyście sami przebywali na tym statku, nie byłoby żadnych dobrych wiadomości na temat roślinności na Ziemi, kogo byście poparli:
- Laurę i Deckera pragnących zniszczyć przekaz z Rhei i uświadomić ludzi na temat tego przedsięwzięcia, aby Ci już dłużej nie żyli kłamstwem;
- Annę Lindbergh i jej pragnienie podtrzymania mitu o raju w postaci Rhei dającego złudne nadzieje mieszkańcom stacji;
- techników chcących dołączyć do projektu świadomie i zamieszkać w iluzji raju?
Społecznikiem nie jestem, więc z przyjemnością dołączyłbym do techników. W konflikcie poparłbym zaś panią Lindbergh i podtrzymał nadzieje na istnienie lepszego światu.
Niewiele w filmie powiedziane jest o realiach przyszłości. Kto rządzi, czy ludzie żyją tylko na stacjach kosmicznych czy zamieszkują też jakieś inne planety/księżyce, itd. A skoro brakuje informacji to ciężko powiedzieć, którą opcję bym wybrał.
Szczerze wątpię by Lindbergh i jej ekipa utrzymywali prawdę w tajemnicy tylko dlatego, żeby dać ludzion nadzieję. Raczej chodziło o łatwe sprawowanie władzy nad stacjami.
Zamieszkanie w VR też nie jest dobrym wyjściem, zwłaszcza, że w przeciwieństwie do innych wiedziałoby się, że to tylko symulacja (chcielibyście żyć 24h na dobę w grze komputerowej? Ja po kilku godzinach mam dość, niezależnie od tego jak dobra jest to gra).
Zostaje więc pierwsza opcja - walka o prawdę. Choć z drugiej strony łatwo tak mówić żyjąc w zupełnie innym świecie... :)
Faktycznie. Ciężko coś wybierać, skoro właściwie nie znamy życia codziennego tak mieszkańców poszczególnych stacji, jak i samej Rhei.
Też wątpię, aby podtrzymywanie mitu na temat raju miało służyć jedynie szlachetnym pobudkom. Tym niemniej raj istniał i wydawał się być całkiem namacalny.
Jeżeli zamieszkanie w Rhei miałoby być jedynie kłopotliwe za sprawą świadomości, że jest to ułuda, to nie uważałbym, że to zła transakcja. Pozostaje pytanie, jak wyglądało codzienne życie mieszkańców stacji. Jeżeli było ciężkie, to wybór wydawałby się oczywisty. Jeżeli nie odbiegałoby standardem od spokojnego życia w mieście, to Rhea nie byłaby właściwie potrzebna.
TO był jeden z największych błędów tego filmu - widać, że autorzy mieli ciekawą wizję przyszłości, ale zupełnie jej nie nakreślili, na czym ucierpiał ( i tak dobry) klimat. Zamiast tysięcy nic nie wnoszących dialogów - zwłaszcza na początku filmu - autorzy powinni przedstawić realia, co po pierwsze wpłynęło by pozytywnie na i tak przygnębiający klimat, po drugie rzuciło nieco światła na postępowanie bohaterów a po trzecie wreszcie - wzbudziło jakieś emocje, a i końcówka przestałaby być tak jałowa, bo w momencie gdy ją ujrzałem tylko się zirytowałem: czekałem jakiejś bomby fabularnej na sam koniec (jak to było w Pandorum chociażby), a tu nic.
Podpisuje się pod tym co napisał Andkosmos powyżej. Zdecydowanie brak nakreślenia realiów tej wizji przyszłości, to spora niedoróbka. Widz miota się nieco w tym co widzi, trudno wyczuć kto tak naprawdę prawy i sprawiedliwy ;) a komu należy się kopniak.
"Jeżeli zamieszkanie w Rhei miałoby być jedynie kłopotliwe za sprawą świadomości, że jest to ułuda, to nie uważałbym, że to zła transakcja. Pozostaje pytanie, jak wyglądało codzienne życie mieszkańców stacji. Jeżeli było ciężkie, to wybór wydawałby się oczywisty. Jeżeli nie odbiegałoby standardem od spokojnego życia w mieście, to Rhea nie byłaby właściwie potrzebna. "
Też się zgadzam w kontekście fabuły, choć takie "symulacja" rzeczywistości (oraz zwykłe życiowe sytuacje) zawsze budzą to podstawowe pytanie - czy lepiej żyć w błogiej nieświadomości, czy jednak wybrać choćby brutalną, ale prawdę. Trudno jednak stanąć przed Morfeuszem i zdecydować się niebieską czy czerwoną pigułkę ;)
Sam film oceniam dość wysoko, język niemiecki nie przeszkadza.
Wizja dość ciekawa i udanie pokazana, niezły nastrój. Z niewielkiego budżetu wyciągnięto całkiem sporo, także w kwestii efektów specjalnych.
Z nieco podobnych filmów ostatniego czasu stawiam go zdecydowanie niżej niż Moon i nieco niżej niż Pandorum, za to wyżej niż francuski Dante 01. Wart jest zapoznania się, udane niezależne kino sf.
6/10
Zgadzam się z Wami oboma (obojgiem z Was - wybaczcie mój polski).
Szkoda, że nic nie wiadomo o stacjach i o Rhei. Z drugiej strony, jakby jednak wszystkie te informacje zostały podane, możliwe że powstałby sztampowy klarowny obraz wszystkich postaw i takie dumanie o wyborze jednej ze stron nie miałoby sensu. Właściwie to mnie w pewnym stopniu ujęło w tym filmie - trochę ciężko sympatyzować mi było z kimś konkretnym.
"Właściwie to mnie w pewnym stopniu ujęło w tym filmie - trochę ciężko sympatyzować mi było z kimś konkretnym."
Mam podobnie. Trudno mi jasno powiedzieć, czy scenariusz niedorobiony czy jednak ten brak bohaterów pozytywnych/negatywnych to do końca przewidziane założenie.
Na pewno ma to właśnie tą zaletę, że bardzo długo nie jest się pewnym kto tu pod kim dołki kopie, a nawet końcowe rozwiązanie budzi wątpliwości o jego poprawność moralną. Z racji tego, że jednak o tym ten film miał być zakładam że to zabieg specjalny.