Jak w większości dokumentalizowanych horrorów, fabuła jest strasznie pretensjonalna. W Norwegii żyją trolle, których nikt nie zauważył, bo rząd jest tak skuteczny, a mieszkańcy tak mało spostrzegawczy. Jaaasne. Główni bohaterowie śledzą podejrzanego kłusownika, który okazuje się jedynym na świecie łowcą trolli. Potem za jego zgodą dokumentują zmniejszanie populacji potworów. Ogólnie film jest średni. Ale nie spodziewałem się niczego ponad to, bo nie przepadam za pseudodokumentalną formą. Jedynym zabawnym motywem (choć nie wyjaśnionym) jest to, że trolle wybitnie nie lubią chrześcijan i łatwo zwabić je chrześcijańską krwią. Ach, ci Norwedzy. Chyba jeszcze wczesne lata 90-te mają w pamięci...