ten film to tak naprawde western willis to szeryf który wyjezdza do miasteczka (wraz z kumplami) z zadaniem pomocy pani doktor jadą do jakieś dziury (np meksyk ...:P) i próbuja wykonac zadanie ale ona (oczywiście piekna) chce pomagac biednym i zastraszonym (bo misteczkiem rzadza zli ludzie) i ich nie opusci więc szlachetny willis postanawia choć na pocztaku z oporami (próbuje ją oszukać) pieknej monice pomóc...wyruszają więc na granice i próbują uciec ale żli ludzie dowiadują sie tym i masakrują wioskę a nastepnie gonią uciekinierów..ponieważ jednym z wioski był jakiś facet - ważny dla kraju - więc dochodzi nowy cel dla szeryfa - uciec i ochronic piekne ciało monici ...hmm..ups tzn ochronic wazną osobę....na granicy dochodzi od walki i wszyscy myslą ze oni juz gina kiedy ..ta da nadchodzi kawaleria..i zabija złych ludzi....ważny człowiek krzyczy freedom dla narodu wybranego i niesie nadzieję podłamanemu ludowi a wszystko dzieki pomocy dzielnego szeryfa , który w nagrode dostaje...Monicę..a koledzy którzy zgineli zostaną zapamietania za wkład dla ratowania niewinnych....the end ja się wstydze za twórców tego filmu naprawdę kiedy zobaczyłem ze film bedzie się dział w "autentycznych realiach" to myslałem ze bedzie ciekawy zmieniłem zdanie po 5 minutach to stek bzdur...patetyzmu (te górnolotne dialogii okropne) i banału Amerykanie jedyny naród wyzwolicieli.... można by podnieść ręke i kryzknąc : freedom..nawet sroje "tubylców" są jakby wymyslone i w idealnym stanie (i takie kolorowe) jak zresztą wszytsko w tym sztucznym i okropnie nadetym filmie zrobionym wręcz na zamówienie ameykańskiego depertamentu obronny
Nie zgadzam się z tą opinią. Znaczy częściowo może tak - fragment z szeryfem. Ale czy to źle? Lepiej jest kręcić taki film czy kolejny remake? Film przynajmniej zwraca uwagę na ważne kwestie związane z wojnami w Afryce co się dosyć żadko spotyka. Poza tym bardzo dobre zdjęcia i świetna muzyka w tle. Najbardziej w powyższej opini zniesmaczyła mnie końcówka - fragment ze strojami "tubylców". Czy skoro tamci ludzie są "tubylcami" mają chodzić w jednokolorowych strojach? A czy fragmenty z umierającymi "tubylcami" są zbyt mało naturalne? Może wtedy stroje stają się zbyt kolorowe (konkretnie bardziej czerwone)?
Witam....nie chodziło mi o to ze tubylcy sa "zbyt kolorowi" chodzi mi o to ze sa przykładem poprawności politycznej...wygladaja jak przebrani ządni powrotu do korzeni mieszkancy manhatanu ubrani "w orginalne stroje swoich przodków" ....dla mnie ten film miał byc szczery a zobaczyłem uproszczona historyjke...nie wykorzysano nawet w 1% moze poza pierwszymi scenami na napisach!!! szansy jaki dał temat filmu...widz prowadzony jest jak po sznurku wszytskie ambicje twórców są doczepione na siłe - ze tłumaczyc powstanie filmu z "ambicjami".... film nie zwarca uwagi ...to ledwo napomkniecie bez zadnych konkretów - zreszt afryka nie ma czego zbytnio dziekowac U.S.A....ten film jest skierowany do czarnej społeczności ameryki - na zasadzie MY opisuje wasza historie wasze tragedie i nie jest nam to obojetne...gdyby był czarny i moje dziedzictwo kulturowe naprawde zwiazane było by z Afryka byłby wsciekły ogladając taki film...zgadzam sie od strony technicznej filmowi nie mozna nic zarzucić muzyka jest naprawde dobra..mi tez sie podobała ..wszytsko swietnie sfilmowane (operator straconych dusz i centrum świata)..ale cóz z tego kiedy film idze w strone banlanej retoryki....a aluzja do strojów dotyczyła sztucznosci wykreowanego świata....ten film mozna zrobić wszedzie Afryka to pretekst....fabuła jest tak bardzo uniwersalna - z stąd moje nawiazania do najbardziej typowego i najbardzije powtarzajacego schematy gatunku jakim jest western (chodzi mi głownie o bum westernu w latach 30 - 40 gdzie produkowano wiec tasmowo takie same filmy zreszta John wayne powiedział kiedys ze tylko zmienia konie nigdy scenariuszy...:) - tam tez indianie chodzili "w orginalnych" strojach i tam tez pokazywano ich "prawdziwe" zycie wszytsko jest tylko maskarada dla potrzeb ikonograficznego przyzywczajenia widza...w filmie łzy słonca wykorzytsuje sie "najstarsze" przywyczajenia widzów, którzy nie bedac bardziej obeznany z histroia poszczególnych krajów afryki (no nie musza jak nie chcą) i "pomocy" U.S.A - dzisiejszy widz jest bardzo odporny na fałsz (nie tylko historyczny) ale przedewszytkim - na sztucznośc - ja nie dam sobie wcisnac "histroyjki z morałem" nie dlatego ze nie rozumiem, nie współodczuwam ale ja po poprstu widze wtym tylko chywt marketingowym...kazda z postaci to postacie z papieru z dolepionymi do nich moralnymi wyborami bohaterów...szkoda bo ja naprawde chiałem zobaczyc "dobry film o Afryce" i mysle ze tylko jak afrykańskie kino bedzie bardzije dostepne.bedzie mozna zobaczyc "ich" wersje....nie chodzi mi tu o to ze wersja ameryki jest zła i tylko afrykanie maja prawo mówić o historii tragedii itp..nie jestem naiwnym lewicowcem - antybushowskiej polityki czy ogólnie antyamerykanskiej...ale zwróc uwage czasem powstają film majacy okreslony cel polityczny społeczny itp...miało to siłe odziaływania moze jeszcze w latach 60 dzisiaj to poprostu zwykły kicz...śmiweszny czasami uproszczony jak cały ten film mimo tematu...Pozdrawiam