Film ogólnie bardzo mi się podobał, lubię samotne wędrówki ale charakter głównej bohaterki niezwykle mnie irytował. Zamarzyła jej się wielka podróż, chciała żeby ktoś ją zasponsorował ale pozować do zdjęć nie chciała. Najlepiej byłoby za darmoszkę dostać wyżywienie. I nie trafia do mnie argument o tym że chciała być sama bo po pierwsze nikt nie zabraniał jej zabrać plecaka, nikogo nie mieszać w swoją podróż i przejść tyle na ile żywności wystarczy a po drugie ten koleś nie szedł z nią całą drogę, przyjeżdżał do niej raz na miesiąc lub półtorej cyknąć trochę fotek chyba półtorej miesiąca w samotności to dużo, prawda? Poza tym jej podróż była średnio przemyślana. Gdyby nie trzeźwość umysłu fotografa który rozstawił jej kanistry z wodą, końcowego odcinka trasy mogłaby nie przeżyć. Rozumiem ludzi którzy pragną odkrywać, nawet samotnie choć to często niebezpieczne ale trzeba mierzyć siły na zamiary.
Irytująca to był ten młody wielkomiejski specjalista z aparatem. Osobiście liczyłem na to, że pochłonie go pustynia, razem z tą jego monstrualną ciężarówką i całą zachodnią cywilizacją.
Tak, też uważam że jego początkowa gadatliwość była irytująca ale z drugiej strony jeśli bohaterka chciała całkowicie odciąć się od cywilizacji to mogła w ogóle nie szukać sponsora i radzić sobie sama. Coś za coś, nie ma nic za darmo.
Zdjęcia z ukrycia jej się nie podobały, pozowane też nie, to co ona sobie wyobrażała? Drażnią mnie tacy egoiści. W życiu trzeba godzić się na kompromisy a kto tego nie chce to niech radzi sobie w życiu sam.
Żyjąc na tym pustkowiu luster w otoczeniu otumanionych robotów (nie mam na myśli miejsca akcji filmu) trudno jest mieć inny stosunek do ludzi niż ten jaki miała bohaterka ale to kwestia wrażliwości.
Oj, ludzie... Jak Wy mało rozumiecie...
Rick był jej przyjacielem i dużo jej w tej podróżny pomógł. Emocjonalnie i fizycznie. Ona sama najpierw byla poirytwana ciągłą jego ingerencją w jej samotnię, ale potem zrozumiała, że jednak nie chce być sama. Że ucieczka niczego nie rozwiązuje. Za każdym kolejnym razem coraz bardziej się cieszyła ze spotkań z Rickiem (i z innymi ludźmi), a w pewnym momencie sama przyznała, że czuje się samotna i wypłakała się Rickowi na ramieniu. I dobrze, że miała to ramię, żeby się weń wypłakać. Zrozumiała, że problem siedzi w jej głowie, a nie w ludziach. Żadna ucieczka w głuszę tego nie zmieni.