Jak to możliwe, że reżyser tej klasy jakim jest Steven Soderbergh mógł podjąć się realizacji takiego scenariusza? Przecież ten film to kicz w stylu "Maczety" (Quentina Tarantino).
Rozumiem, że jest to fajny sposób na wypromowanie się przez Ginę Carano. Chociaż jej postać tutaj jest taka sobie i gdyby nie emanowała tak seksem powiązanym z jej ślicznym biustem i ładnym uśmiechem to pewnie darowałbym sobie nawet oglądanie "Haywire" na podglądzie. A jeśli koniecznie chce się bić na ekranie to zamiast pchać się do tego typu filmów powinna raczej pomyśleć o filmie w stylu "Warrior" (film z Tomem Hardym).
Co do reszty aktorów to chyba gaże musiały być naprawdę spore skoro zdecydowali się na to filmidło.