Tony Anthony wielkiej kariery nie zrobił i nie ma co się dziwić. W "Ślepcu" próbuje być tajemniczym, cynicznym bohaterem a la Clint, lecz niespecjalnie mu to wychodzi. Pomysł był nawet intrygujący - niewidomy główny bohater próbuje odzyskać 50 kobiet, które ma dostarczyć górnikom w Teksasie. Teoretycznie - akcja, cycki, humor. W praktyce - już nie tak fajnie.
Tytułowy ślepiec może wzbudzać ciekawość tylko w pierwszych scenach, gdy przyjeżdża bladym świtem do jakiegoś miasteczka. Po kilkunastu minutach ta jego nieporadność i błądzenie po omacku zaczynają już nużyć. Historia się ciągnie, akcja jest dość ślamazarna, bohater czasami rzuci jakimś sucharem. Jego super mądry koń zawsze wie dokąd jechać, a za przeciwników ma włochatych brodaczy, wśród których znalazł się nawet Ringo Starr. Po stronie tych złych jest także Magda Konopka, polski akcent w spaghetti westernach.
Jest trochę nagości, ale pokazanej dość nieporadnie, jakby na siłę. Reżyser chyba nie miał konkretnych pomysłów jak przedstawić fabułę. Dzieła dopełniła słaba gra aktorów i przeciętna muzyka. Dość śmieciowy western - klasa B. nawet jak na spaghetti.