daję jednak 6/10. Film jest niezły. Właściwie to końcówka jedynie. Reszta się ciągnie i ma się wrażenie że tak już będzie do końca.
Co mi się podobało: to, że główna bohaterka w końcu wydaje się, że zdaje sobie sprawę z tego co zrobiła. Potem widz przekonuje się, że jednak dalej chce w to brnąć. I nie zatrzyma ją nic. jaki jest koniec, wiadomo. Kto oglądał ten wie o co chodzi.
Co jeszcze: film porusza kontrowersyjny temat, pokazuje też, do czego zdolni mogą być producenci popularnych stacji telewizyjny. W imię czego? A no w imię bijącej rekordy popularności oglądalności ich programów, a co za tym idzie: kasy. Film pokazuje, że zarówno stacje tv, jak i ich producenci są w stanie wymyślić dla kasy coś najbardziej odrażającego. Nie cofną się przed niczym byle tylko słupki oglądalności wzrosły (co tam śmierć "show must go on" - jak to mówią. Boli ta ludzka pogoń za sławą i pieniądzem):/
Wyraźnie widać to za kulisami podczas trwania programu. Producenci nie myślą o niczym innym, jak tylko o tym "jaki procent nas ogląda?". I nawet najbardziej dramatycznym momencie wiele się nie zmienia.
Po połowie filmu chciałam przełączyć na inny kanał. No ale chciałam zobaczyć co dalej z tego wyniknie. Dobrze zrobiłam. Bo najciekawsze jest na końcu. I jak tak głębiej się zastanowić...ten film jest zrobiony właśnie tak, że to co jest najbardziej kontrowersyjnym tematem w filmie, najbardziej interesuje nas (odbiorców tego filmu).
Nie daję jednak 7. Bo określenie "dobry" byłoby możliwe, gdyby nie jeden wkurzający minus. Wiem, że miało to wyglądać na dokument. I jest kręcony jak dokument. Ale za dużo było tego potrząsania kamerą i zwracanie się do kamerzysty "wyłącz kamerę" etc. Trochę męczyło.
Poza tym warto dotrwać do końca. No i zwróciłam też uwagę na grę aktorską pewnego pana. Heh, miałam napisać Javiera Bardema. Chyba dobrze, że wolałam się upewnić:)
Mowa o Jeffrey'u Deanie Morganie, najbardziej podobała mi się jego rola właśnie:)