Przed seansem nie nastawiałem się na coś specjalnego. Prędzej obawiałem się, że będzie to jeden z tych głupkowatych, nastoletnich, lekkich horrorków. Tymczasem raczej jest to komedia, a nie horror (i chyba całe szczęście), choć oczywiście posiada elementy tego gatunku oraz wcale nie jest taki głupkowaty, ba, zmusza do myślenia.
Spodziewałem się typowego odmóżdżacza, a dostałem całkiem fajny, poukładany, lekki film z dobrym pomysłem. Nie będę udawał, nie wiem jak wiele filmów już powstało z podobnym filmem (zdaję sobie sprawę, że niejeden), ale i tak uważam, że pomysł jest świeży i bardzo sprawnie zrealizowany. Podobało mi się w jakim kierunku podążał ten film i w jaki sposób rozwijała się jego fabuła. Jest to też w pewien sposób angażująca zabawa w widzem, każąca się domyślać, kto może być mordercą i w tej kwestii też się sprawdza.
W końcu podobała mi się też Jessica Rothe, która bardzo dobrze odegrała rolę głównej bohaterki, Tree. Spory kawał czasu nie widziałem już nowego (niesilącego się na jakiegoś ambitne kino) horroru z tak solidnie - dynamicznie i naturalnie - odegraną postacią. Cała jej postać kipi bardzo fajną charyzmą.
Oczywiście nie jest tak, że podobało mi się w tym filmie dosłownie wszystko. Zakończenie mogło być lepsze, dla mnie trochę zbyt cukierkowe (choć i tak trzeba przyznać, że sensowne). Jest to jednak po prostu dobra rozrywka i to wszystko. Pomysł na sequel i rozwój tej koncepcji wydaje się interesujący.
Moja ocena: 7/10.