sporo tu odniesień literackich i filmowych, psychoanalizy, współczesnego feminizmu ale pomimo zagęszczenia tropów film niesie, hipnotyzuje (nie miałem poczucia przeładowania filmu znaczeniami czy pretensjonalności jak np w przypadku filmów petera greenawaya). jednocześnie ma w sobie coś krnąbrnego, rewolucyjnego, ożywczego jak kiedyś filmy Bunuela czy francuskiej nowej fali. przykuwająca uwagę, intrygująca rola Emily Browning (duże pozytywne zaskoczenie)
Dokładnie film ma taki klimat ze aż miło, gnijące społeczeństwo,brak moralnosci,sodoma i gomora a moze tylko zacisza naszych własnych mieszkań:)
Polecam jeden z ciekawszych filmów tego roku
a jakie to odniesienia literackie, filmowe i do psychoanalizy, jesli można wiedzieć?
nie sądzę żeby Ci się to do czegoś przydało:) ale proszę: (psychoanaliza) Sigmund Freud, Jacques Lacan, (filmy) Luis Buñuel „Piękność dnia”, Pasolini, Jane Campion, Lars Von Trier ("Przełamując Fale"), (literatura) Marquis de Sade, Michel Foucault, Roland Barthes, Yasunari Kawabata's "Śpiące piękności", Gabriel Garcia Marquez " Rzecz o mych smutnych dziwkach", Paulina Reage „Historia O”.
dziękuję za odpowiedź. myślę, że jednak się przyda, choćby ze względu na możliwość porównania z rzeczami, które już się widziało i takimi, które jeszcze przede mną. szczerze mówiąc, to zauważyłem jedynie Pasoliniego i scene z podawaniem brandy. chociaż może to efekt 9h pracy tuż przed seansem.
pozdrawiam.
nie ma sprawy. myślałem że w Twoim pytaniu jest sarkazm:) bo film budzi wiele kontrowersji...
filmweb jest pełen ignorantów, tylko czekających, żeby móc się wykazać, także wcale Ci się nie dziwię, że tak pomyslałeś. :)
rowniez dziekuje za odpowiedz, Tobie dzon i Tobie francislionel, przyda sie ta wiedza :)
tak! Historia O to pierwsza rzecz,która przyszła mi na myśl podczas oglądania tego filmu. Co do Pasoliniego,to byłabym ostrożniejsza z opinią.
o literackich i filmowych się nie wypowiadam, ale odnośnie psychoanalizy - sam motyw "śpiącej królewny", jej snu i przebudzenia to wręcz kopalnia znaczeń i symboli nawet w animowanej bajce dla dzieci, a co dopiero w takim filmie ;P
jestem zafascynowana tym filmem, ale pewnie wielu odniesień nie potrafię jeszcze dostrzec, wielu detali zrozumieć, szczegółów zinterpretować. Dlatego może ktoś tutaj pomoże.
Nurtuje mnie przede wszystkim co oznaczało wysypanie jarzębiny zerwanej za bramami campusu w samochodzie szofera dowożącego Lucy/Sarę na dworek "szefowej".
Ponadto zauważyłam, że przez cały czas świadczenia przez główną bohaterkę usług jest ona nazywana "Sarą", ale w końcowej scenie kiedy Clara myśli, że dziewczyna nie żyje, zaczyna mówić do niej "Lucy" - można to odczytać jako przełomowy moment w życiu dziewczyny, który pozwoli jej nów stać się sobą i wrócić do bycia własnie tą Lucy, a nie kimś innym.
Mam również problem z interpretacją ostatniej sceny, kiedy widzimy zapis z zakupionej w sklepie "ukrytej kamery" - jeśli reżyser chciałby odkryć przed nami tajemnicę drewnianego pokoju, pokazałby co faktycznie uczynił klient. A my widzimy dwójkę leżących na łóżku ludzi - jak to odczytać.
Czym jest przyjaźń z Birdmannem - i czemu właśnie w jego mieszkaniu, tylko tam Lucy przychodzi i płacze?
Czym jest ich rozmowa "will u marry my" itd? czemu zadaje to samo pytanie byłemu chłopakowi spotkanemu na pogrzebie Birdmanna? Czy wizyty w jego mieszkaniu są namiastką tego, czego dziewczyna w rzeczywistości pragnie i o czym marzy? o stałym partnerze, który zauważałby ją, pytał co u niej, jak mają się dzieci. Rozmawiał o rzeczach zwyczajnych i codziennych? Czy tylko przy nim może być na prawdę sobą i wyrzucać w postaci łez nagromadzoną pomiędzy wizytami gorycz życia?
Czy pokazane kolejne wizyty w drewnianym pokoju kolejnych klientów, to tylko przypadkowa kolejność, czy może każdy z nich ma symbolizować coś innego? pierwszy - człowiek z problemami, nie mogący uporać się z przemijającym czasem i przemijającym życiem.. niejako rozmowa z właściwie obcą "stręczycielką śpiących piękności" wygląda jak rozmowa bliskich sobie osób - a tak nie jest..
Kolejny przejawiający dewianckie wręcz skłonności klient - to po prostu oznaka psującego się moralnie od środka społeczeństwa i jego nagannej obyczajności? zacierania się pewnych granic?
kolejny próbujący nosić śpiącą na rękach? czy jest symbolem bezsilności? ale bezsilności wobec czego?
Jaką wymowę ma samobójstwo ostatniego (pierwszego) klienta?
Dlaczego Lucy jest w życiu taka pasywna? Zgadza się na wszystko właściwie nie pytając o nic.
bez problemu daje się namówić na nocne szaleństwo z kolegą z restauracji/knajpy, bez uczuć i emocji przyjmuje wiadomość o zwolnieniu z biura ksero. Nie rozmienia się a drobne, pracuje w kilku miejscach i gromadzi pieniądze. Tylko po co? nie ma w perspektywie żadnej zaplanowanej zmiany?
Czym jest badanie laboratryjne? Tylko kolejnym sposobem na zarobienie pieniedzy, czy może czymś innym?
O czym ma świadczyć rozmowa z matką, którą widzimy na początku filmu - czy matka blokuje jej kartę kredytową i dlatego Lucy postanawia zająć się "spaniem"?
Ach i jeszcze czym jest scena ze śpiącą kobietą w pociągu? Czy wtedy uświadamia sobie jak wiele można zrobić ze spiącą osobą i postanawia dowiedzieć się co dzieje się w drewnianym pokoju czy może ma to jeszcze jakieś inne znaczenie?
odsyłam Cię do wątku zaczynającego się od słów "czy ktoś może mi powiedzieć o co tu chodzi" czy jakoś tak (post niżej). szczególnie dyskusja między suchym wilkiem i eleonorą może Ci pomóc. pzdrwm
No więc właśnie chciałam to samo polecić. To temat: http://www.filmweb.pl/film/Sleeping+Beauty-2011-559539/discussion/Czy+kto%C5%9B+ mi+mo%C5%BCe+powiedzie%C4%87....,1756110
Oczywiście to jest prywatny odbiór tego filmu, ale jeśli Cię interesuje, to do większości, z tych rzeczy ustosunkowuję się w swoim pierwszym tam wpisie. Oczywiście na zasadzie jak ja to rozumiem. (Piszę w tym momencie tylko za siebie, bo oczywiście poza moimi pomysłami i wypowiedziami znajdziesz tam też interpretacje innych użytkowników.)
Do sceny w pociągu (oglądania śpiącej kobiety) jak i sceny w której Lucy idzie do łóżka z tym chłopakiem z baru ustosunkowałam się w którychś kolejnych postach. Niestety jest tam dużo czytania i rzecz komplikuje to, że z Martinem się wzajemnie nie rozumiemy, co może sprawić, że czytając kolejne wpisy (o ile Ci się zechce) możesz poddać się temu błędnemu rozumieniu czy to mojej interpretacji przez niego, czy to jego interpretacji przeze mnie.
W sumie gdybym napisała swoją wypowiedź po drugim seansie i nie tak szybko - pozwalając by trochę to wszystko we mnie "dojrzało" - pewnie umiałabym lepiej wyjaśnić o co mi chodzi. Jeśli będziesz miała ochotę o coś dokładniej spytać, bo nie będzie dla Ciebie zrozumiałe o co mi chodzi, to chętnie wyjaśnię.
Szczerze mówiąc oglądając ten film nie analizowałam go aż tak dogłębnie raczej skupiłam się na klimacie który budował. Szczęśliwie trafiłam na temat przywołany powyżej i pozwolił mi zrozumieć i poukładać niektóre kwestie. Tak więc dyskusja bardzo przydatna pod tym względem:) Pozdrawiam
Ja nic nie zrozumiałam z tego filmu i dla mnie osobiście był nudny. I nie dla tego że był zły, tylko dla tego że nie mam zdolności do znajdowania głębi. Jestem chyba za głupia na to i zostają mi tylko komedie romantyczne:(
W każdym razie, podziwiam to jak niektórzy z was wyczytali z tego filmu tyle mądrych rzeczy i zazdroszczę wam tego.
A mój wniosek jest tak: umiesz analizować i doszukiwać głębi oraz lubisz filmy dawające do myślenia? Film w sam raz dla ciebie. Nie umiesz? Nie oglądaj i nie oceniaj.
A ja myślę, że zbyt krytycznie się oceniasz, bo często jest tak, że w danym czasie nie widzisz w jakims filmie głębi (albo po prostu go nie rozumiesz), a kilka lat później bez problemu ją odnajdujesz. Ja tak miałam już z paroma filmami i aż się zdziwiłam podchodząc do nich ponownie, że teraz bez problemu załapałam o co w nich chodzi, bo mając w pamięci poprzedni seans myślałam, że są dla mnie nie do przeskoczenia - w sensie za trudne. Poza tym, i to przede wszystkim, film powinien Ci się po prostu podobać - sprawiać przyjemność - i nie ma znaczenia czy dlatego, że Cię rozbawi, czy zaintryguje, czy skłoni do przemyśleń. Filmy są dla Ciebie, a nie Ty dla filmów. Bierz z nich to, co sprawia Ci przyjemność i nie oceniaj się przez pryzmat ocen innych widzów. Zresztą często jest tak, że dany film trafia do kogoś ze względu na jego prywatne zainteresowania i osobisty bagaż doświadczeń, a nie jakąś jego (tego widza) osobistą wspaniałość. Jak do niego trafia, to może mu sprawić przyjemność, co skutkuje wysoką oceną i tylko tyle. Różni ludzie -> różny odbiór -> różne oceny filmów. Niby fajnie, że kogoś tam podziwiasz, ale z drugiej strony nie stawiaj się w gorszym świetle tylko dlatego, że dany film wywarł na Tobie gorsze wrażenie niż na kimś innym. Każdy jest oryginalny i w tym tkwi cały urok.
Jeśli o mnie chodzi, to jest szereg filmów, w których automatycznie coś odnajduję (w sensie jakichś symboli itd.), bo do mnie trafiają, ale są też takie, których nie rozumiem i mimo tego nierozumienia mogą mi się podobać lub nie. Według mnie ocena powinna odzwierciedlać to czy dana produkcja mi się podoba czy nie, a to czy ją rozumiem, albo czy w ogóle jest głęboka to już inna sprawa. Może mieć to wpływ na moją ocenę, ale jednocześnie nie czuję się zobligowana do zagłębiania się w coś jeśli mnie to nie interesuje, a i nie czuję się gorsza z tego powodu, że czegoś nie rozumiem. Także koniec końców miej więcej wyrozumiałości dla siebie. Znam bardzo inteligentne osoby, które np. "Sleeping Beauty" oceniły bardzo nisko i to bynajmniej nie świadczy o ich głupocie, bo na serio są to bardzo inteligentne osoby.
Jeśli się kiedyś będę rzeczywiście oświadczał, to przyznam, że wolałbym usłyszeć tradycyjne "tak" lub "nie" . "Wow" pewnie wprowadziłoby mnie w konsternację ;)
Konsternacja konsternacją, a co ja mam powiedzieć (..powiedzieć, pomyśleć i jak się czuć??) kiedy się właśnie okazało, że te oświadczyny nie były na poważnie!
Gdyby odpowiedź brzmiała "tak", pewnie byłyby na poważnie, a tak, moje skonsternowane męskie ego zastosowało mechanizm obronny i obróciło wszystko w żart. Teraz już nie dowiemy się, co by było gdyby, bo nawet jak spróbujemy jeszcze raz, to już nie będzie to samo, prawda?
No nie będzie, ale jak komuś prawdziwie zależy, to nie poprzestaje na jednym razie, więc znowu ta prawdziwość zostaje postawiona pod wątpliwość... no...
A Tobie się przypadkiem to "wow" przez "łoł" z "lol" nie skojarzyło? Bo "lol" to rozumiem, że ego ten tego, ale żeby uruchamiać system obronny wobec "wow" - wyrazu podziwu i zachwytu??
....mężczyźni mają to swoje ego, a biedne kobiety uczucia całe poranione...ach........ ;)
Nie zadręczaj się! Umiejętność szybkiego wycofywania się to podstawa sztuki przetrwania ;P
nikt z chwalących ten film nie urodził sie ze zdolnościami jego rozszyfrowania. wszystko przyszło z czasem. trzeba niestety poświecić sporo czasu na czytanie i oglądanie różnych rzeczy, a później pewne rzeczy same będą Ci się rzucały w oczy. wszystko jest kwestią naszych starań. Twoją inteligencję pokazuje fakt, że nie napisałaś, jak większośc, która go niezrozumiała, że jest nudny i głupi i że szkoda na niego czasu. zrobiłaś coś odwrotnego - przyznałaś się, że to Ty go niezrozumiałaś. co jest pierwszym krokiem do sprawienia, że podejmiesz kroki, by posiąść wiedzę, która sprawi, iż dla Ciebie będzie on również zrozumiały. musisz jedynie podjąć decyzję, czy chcesz naprawdę to wiedzieć. jeśli tak, pozostaje częściej ogladać podobne filmy, więcej czytać np forum filmwebu - gdzie często własnie znajdziesz różne interpretacje filmu. wszystko przed Tobą - wystarczy zrobić tylko krok.
pozdrawiam i wierzę, że możesz wszystko. a warto - bo to naprawdę fascynująca "podróż", dzięki, której nawet tak "nudne" filmy jak ten stają się niezapomnianą przygodą.
Podnieśliście mnie na duchu :)
Zawszę myślałam że jestem głupia i już. I bałam się że ktoś to odkryje. A wy mi uświadomiliście coś oczywistego. Że jedni się rodzą z tym, a niektórzy to nabywają. I nie hańbą jest się przyznać że czegoś się nie wie, nie rozumie.
Im więcej się mądrością otaczasz tym więcej jej nabywamy.
Mam stertę mądrych książek w pokoju których nie ruszałam, bo się bałam że ich nie zrozumiem. A teraz wiem że nie ma czego się bać, tylko brać to na klatę i brnąć do przodu :)
Sama sobie wykład zrobiłam :P
W każdym razie, dziękuję wam :)
Tak w zasadzie, to zawsze się to nabywa, a mniej z tym rodzi. Tzn. po trosze jedni i od urodzenia są "bystrzejsi" niż inni, ale jednak gro mądrości (jeśli już tak górnolotnie to nazywać) nabywa się po prostu w życiu. I wiesz niekoniecznie z książek choć one oczywiście dużo dają. "Po prostu żyjąc" możesz wiele się nauczyć/rozwinąć. Także no, miej dla siebie nieco więcej serca i wyrozumiałości. A co do filmów, to też nic na siłę. Baw się tym. Oglądaj to, co lubisz. Nie ma sensu zmuszać się do czegoś, albo podchodzić do tego jak do jakiejś pracy/zadania do wykonania. Po tych raptem dwóch wpisach, ale mimo wszystko, wyglądasz na osobę o bardzo miłym charakterze. To jest często ważniejsze niż jakaś wiedza specjalistyczna. Ludzie lepiej się czują w towarzystwie takich sympatycznych osób i prędzej będą cenić i lubić Ciebie niż kogoś, kto jakąś tam wiedzę na jakiś tam temat posiadł, a nie jest przyjemny w kontaktach międzyludzkich. Ludzie w bardzo różny sposób rozumują i mnóstwo osób potrafi mieć jakąś wiedzę specjalistyczną, a nie ma tej tzw. mądrości życiowej, czy nie umie po prostu żyć w sensie obcować społecznie z innymi osobami. Prawdopodobnie masz bardzo wiele bardzo pozytywnych cech tylko są dla Ciebie tak normalne, że nie widzisz jak bardzo są wartościowe.
Jeśli nie umiesz analizować filmów... to po prostu je "poczuj" ;) Pod względem estetyki to również majstersztyk, i nie trzeba być wytrawnym znawcą kina by to zauważyć/poczuć. Pozdro!
wydaje mi się ,że ww tym filmie właśnie trzeba "wiedzieć", bo jedynie patrząc nie odbierzemy tego filmu za pozytywnie( oczywiście są wyjątki). Ja osobiście wolę albo "stare" albo "świeże" kino. Popularne ostatnio motywy z intensywną inspiracją konkretnych dzieł kina, lub tak uwielbiane teraz umieszczanie znaków mnie nie kręci. wyjątkiem jest dla mnie oczywiście Maya Deren,ale to klasyka przecież ;)
No tak... ja ogólnie lubię mroczną estetykę, ale przyznaję, że Sleeping Beauty bez zrozumienia może być nieprzyjemny dla widza, gustującego w lekkim i pogodnym kinie.
Pierwsza scena, która pokazuje Lucy w tym pokoju, gdzie już śpi, wprost wbija mnie w fotel. Albo scena, kiedy jest już po kolacji, i całe to dziwne towarzystwo siedzi wygodnie w innym pokoju, popijając brandy (czy co tam mieli) - niczym 120 Dni Sodomy. Ale tak, czasem zapominam, że nie wszyscy ludzie lubią takie "niestandardowe" przyjemności ;)
masz rację w tej scenie było coś specyficznego. Chyba spowodowało to ujęcie z czwartej ściany, w sensie na przeciw i powolnie narastające zbliżenie, jak zbliżający się rekin,który zaraz zaatakuje ... powoli mnie przekonujesz co do niektórych swoich opinii. co potwierdza tylko zasadę,że dopiero po ciekawej dyskusji można szerzej spojrzeć na film. Mimo,że co do całości zdania nie zmienię, to można faktycznie napawać się małymi technicznymi smaczkami
Bardzo hipnotyzujący, bardzo intrygujący, nie da się tego filmu zapomnieć. W moim przypadku nie da się go też ocenić - mimo ogromnego wrażenia nie mam pojęcia czy mi się podobał, czy nie.
Mi przede wszystkim atmosfera tego filmu przypominała mocno tę z filmów Lyncha. Chodzi mi o to, że pewne poczucie niepokoju czy nawet grozy budzą tu sytuacje pokazane przy tradycyjnie bezpiecznym świetle dnia. Z pozoru nic nadzwyczajnego się nie dzieje, ale ostatecznie film uderza Tobą o ścianę i zaczynasz zastanawiasz się, co własnie obejrzałem, szukac odniesień...