Pewien pracownik kopalni zostaje uwięziony pod powierzchnią. Początkowo nie przejmując się zbytnio czeka aż go uratowają. Po dłuższym czasie stwierdza jednak że koledzy o nim zapomnieli i sam się z trudem wydostaje na zewnątrz. Potem zauważa że chyba interes splajtowal a właściciel uciekł przed wierzycielami tak szybko że nawet sprzęt zostawił. Gdy dociera do miasta dochodzi do wniosku że chyba cała okolica zbankrutowała i wszyscy wynieśli się na zachodnie wybrzeże. W końcu okazuje się że gdy koczował pod ziemią przez glob przeszedł potężny kataklizm i uśmiercił całą ludzkość. Nie mając nic do roboty spełnia wszelkie swoje zachcianki na które nie było go stać zajmuje majsterkowaniem i męczy filozoficznym rozważaniami znudzonego manekina. Gdy już samotność porządnie mu doskwiera okazuje się że po okolicy kręci się dziewczyna która przespała całą apokalipsę i nie wie co z sobą zrobić. Ona nie chce mu okazać względów choć by był ostatnim mężczyzną na Ziemi on udaje niedostępnego choć by chciał się nie tylko zaprzyjaźnić. Tak się droczą ze sobą aż pojawi się się ten trzeci. Wdzięczny i zadowolony że uratowali mu życie i w ogóle ktoś poza nim jest szybko stwierdza że niema co się zastanawiać i bierze się za ostatnią kobietę do wzięcia. Tak dochodzi do konfrontacji w westernowskim stylu by wyjaśnić raz na zawsze kto będzie samce alfa i omega. Zarówno treść była ciekawa jak i przedstawienie przyzwoite. Niestety uprzedzenia w tej sytuacji nie mające znaczenia zbyt nachalnie ukazane. Równie dobrze rozkapryszona pannica z dobrego domu robiła wszystko na przekór pierwszy nie był w jej typie zaś drugi nie miał zamiaru czekać jeśli nawet koniec świata nie pomógł w zbliżeniu tych dwojga. Finał z kolei był boleśnie banalny. Polecam lubiącym historie w stylu 2+1=kłopoty gdzie 2 to silnika a 1 niewiadoma pierwszego stopnia do kwadratu...