Jak oceniacie decyzję Toma? Względnie, co zrobilibyście na jego miejscu? Czy dobrze zrobił, informując matkę dziecka, że Lucy (Grace Ellen) żyje?
Czy może skoro już się zgodził na zatrzymanie dziecka, powinien brnąć w kłamstwo dalej?
Jeśli chodzi o moje odczucia, to ja bym chyba nie wyjawiała prawdy, tylko zatrzymała Lucy, będąc na jego miejscu. Ciekawi mnie natomiast zdanie innych. :)
Ciężko powiedzieć....Mnie osobiści sumienie by zagryzło, tak jak Toma. Widząc Lucy zawsze widziałbym jej prawdziwą matkę.
Z drugiej strony jeżeli już się coś takiego zrobiło to bez względu na wszystko powinien brnąc w to do końca, choćby ze względu na Isabel i jej przykre życiowe doświadczenia.
Decyzję Toma oceniam negatywnie.Zaraz napiszę dlaczego.Otóż gdyby zrobił to od razu,kiedy Lucy była jeszcze mała to OK. Ale taka decyzja w czasie kiedy Lucy już przywiązała się i do Isabel i do Toma była decyzją złą.Tom nie liczył się z uczuciami ani Isabel ani Lucy.Obchodziło go tylko jego własne ja.To już Isabel,przy całej jej skomplikowanej osobowości wykrzesała więcej uczuć od Toma,mówiąc mu że dla niej najważniejsze jest dobro Lucy.Inna rzecz że Isabel miała chyba jakieś psychiczne zaburzenia i Tom powinien był to zauważyć i w porozumieniu z teściami starać się jakoś Isabel pomóc,a nie swoją decyzją jeszcze te problemy Isabel pogłębiać.
A jakbym ja się zachował w podobnej sytuacji? Nie wiem.Ale nie chciałbym się nigdy w takiej sytuacji znaleźć i nikomu tego nie życzę.
Wcale nie. Kochał Isabel i Lucy, sumienie go gryzło ale widział też nieszczęście prawdziwej matki. Gdyby nie kochał Isabel to powiedziałby że to ona go przekonala do zostawienia małej, nie odwrotnie.
Zaraz,zaraz.Nie napisałem,że Tom nie kochał Isabel,a jedynie że w tym przypadku bardziej liczyły się jego zasady niż szczęście swoje,Lucy i Isabel.Nieważne były ich uczucia.Co więcej Tom przyznał się do wszystkiego w tajemnicy przed Isabel.Nie próbował jej przekonać.Była wprawdzie 1 rozmowa na ten temat,ale dużo wcześniej i Tom po negatywnej reakcji Isabel szybko się poddał.Nie drążył tematu.Nie próbował też na ten temat z nikim porozmawiać,żeby ktoś mu pomógł podjąć decyzję.Na przykład z teściami,może oni pomogliby jakoś wpłynąć na Isabel,albo przekonali Toma żeby zostawił wszystko jak jest.Jeśli nie chciał rozmawiać z teściami,mógł z jakąś inną zaufaną osobą to przedyskutować.
Wgl nie ma tu łatwych rozwiązań.Każdy tutaj traci.Oczywiście najsprawiedliwiej byłoby gdyby Isabel mogła przez kilka dni w miesiącu przebywać z Lucy,tak jak to jest często przy rozwodach.Ale tak się nie stało.Isabel miała zakaz zbliżania się do Lucy.I przez to cierpiała,bo bardzo Lucy kochała.
A gdyby Tom cała winę zrzucił na Isabel,a przynajmniej wspomniał że to ona go do tego namówiła,to wyszłoby z tego,że Isabel nienawidził.Co więcej takie zachowanie kłóciłoby się z jego dotychczasową postawą i świadczyło,że był człowiekiem bez zasad.
A czy kochał Lucy? Wyglądało na to,że tak.Ale zdecydował się poświęcić wszystko dla zasad.Nie zastanowił się jaki to może mieć wpływ na Isabel,Lucy,wreszcie na niego samego.A przecież w rezultacie mógł zostać za to skazany na śmierć.Moim zdaniem za duże poświęcenie.
A biologiczna matka? Od tej tragedii minęło dużo czasu,chyba 5 lat o ile dobrze pamiętam.W głębi duszy Hannah wierzyła że oni żyją,ale jej racjonalna strona mówiła że straciła ich na zawsze.To także Tom mógł brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji.Nie wykluczam że gdyby Lucy dorosła,Hannah mogłaby dostrzec podobieństwo do siebie albo do prawdziwego ojca Lucy,albo do jej dziadka.I wtedy pojawiłyby się problemy.Pod warunkiem oczywiście,że wszyscy dalej mieszkaliby w tym samym miejscu.Ale to już takie spekulacje.
Decyzję Toma oceniam jednoznacznie pozytywnie. Jako były żołnierz przede wszystkim był człowiekiem honorowym, swoje żelazne zasady nagiął tylko z miłości do Isabel, pozwalając na pozostanie Lucy na wyspie. I to właśnie z miłości do żony nie powiedział jej później o swoim czynie i skłamał, że to za jego namową doszło do przywłaszczenia dziewczynki. Gotów był poświęcić dla niej swoje życie. Dla mnie postać wręcz krystaliczna do samego końca. Dobrze, że koniec końców Lucy-Grace trafiła do swojej biologicznej matki. Myślę, że reżyser wyraźnie pokazuje, że to Isabel była winowajcą całej sytuacji, ale oczekuje od widza, żeby tak jak wcześniej wspominał Frank, przebaczyli jej winę.
Ale czy tak do końca Isabel była jedynym winowajcą? Przecież gdyby Tom przeciwstawił się jej i zgłosił władzom fakt odnalezienia łódki dalsze wydarzenia nie miałyby miejsca.
Co więcej Isabel była osobą o skomplikowanej osobowości i - tutaj moja hipoteza - miała jakieś problemy psychiczne.Na to wszystko nałożyły się jeszcze 2 poronienia,które złą kondycję psychiczną Isabel pogłębiły.Pamiętać też trzeba o tym,że Isabel odmawiała kontaktu z lekarzem,co sprawiło że nie miała żadnej pomocy i opieki.Jeśli dodamy do tego ogromne pragnienie posiadania dziecka oraz oczywiste obawy przed kolejną ciążą,nie dziwi wcale fakt takiego właśnie zachowania Isabel,kiedy zobaczyła to niemowlę.Śmiem poza tym twierdzić,że ze względu na to co napisałem powyżej Isabel nie była w pełni świadoma swych czynów,nie wiedziała że robi źle.
Moim zdaniem to najtragiczniejsza postać w filmie,która w konsekwencji traci najwięcej.
Jedynym z pewnością nie, ale była motorem napędowym tej całej sytuacji. Tom jej uległ, prawdopodobnie pierwszy raz w życiu. Co do choroby psychicznej Isabel nie byłbym taki jednoznaczny w ocenie. Myślę, że dopiero po stracie dzieci zaczęła przytłaczać ją samotność i poczucie izolacji. W pewnym sensie rozumiem jej motywację, aczkolwiek zdecydowanie ją potępiam. Szkoda dziecka w tym wszystkim, na pewno musiał być to dla małej szok, ale dobrze, że mimo wszystko historia skończyła się szczęśliwie.
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Oczywiście, że dobrze zrobił, że powiedział prawdę. Odnoszę wrażenie, że wiele osób myśli tylko o uczuciach Isabel, dziecka a zapomina zupełnie o uczuciach biologicznej matki. Ona kochała to dziecko, nosiła je pod sercem przez 9 miesięcy, szalała z rozpaczy po jego stracie - i co, miałaby nigdy więcej nie zobaczyć swojej córeczki i nie poznać prawdy tylko dlatego, ze tak byłoby dla kogoś łatwiej? Druga sprawa: każde dziecko ma prawo znać prawdę o sobie i Lucy zasługiwała na to, żeby poznać prawdziwą matkę. Szkoda tylko, ze prawda tak późno wyszła na jaw.
Mnie decyzja Toma zirytowała :/ Mógł postawić na swoim już na samym początku. Jeżeli zdecydował się na zatrzymanie dziecka, powinien trwać przy swoim. Moim zdaniem chcąc złagodzić swoje wyrzuty sumienia unieszczęśliwił 4 osoby- siebie, Isabel, biologiczną matkę (córka i tak jej nie akceptowała) no i oczywiście Lucy/Grace. Dziecko to nie zabawka, że można je przerzucać z rodziny do rodziny. Poza tym sposób, w który to zrobił też oceniam negatywnie... Przecież policja mogła olać to śledztwo, ten rudy mógł nie powiedzieć tego co wie w sprawie grzechotki i dziecko kolejne lata spędziłoby u nich. Natomiast bardzo wzruszyła mnie postawa Hannah po znalezieniu Lucy/Grace. Chciała oddać ją z powrotem Isabel i Tomowi byle tylko dziecko było szczęśliwe. Wolała zrezygnować z własnego szczęścia, to jest prawdziwa miłość matki do dziecka (jak w przypowieści biblijnej o dwóch matkach i królu Salomonie)
Jedynym, ale za to poważnym błędem Toma było to, że uległ żonie i nie zgłosił wypadku od razu. Zatrzymali dziewczynkę, chociaż nie była ich, a miała przecież szansę dosyć szybko odnaleźć matkę. Dziecko zostało po prostu ukradzione i tyle. Isabelle naprawdę postąpiła egoistycznie, bo jedyne o czym myślała to to, żeby mieć dziecko. Nie myślała o jego dobru, nie chciała szukac jego rodziny a myślała tylko o tym, żeby siebie pocieszyć po stracie własnych dzieci. Straszne to. Dziwi mnie, że większość wypowiadających się tutaj stoi po jej stronie.
Najbardziej współczuję biologicznej matce i biednemu dziecku, które okłamano. Uważam, że Tom postąpił prawidłowo, zrozumiał swój początkowy błąd i starał się go naprawić oddając dziecko biologicznej matce, ktora naprawdę po jego stracie cierpiała i która je kochała. Jej porównanie do matki z przypowieści o Salomonie zupełnie prawidłowe. Ja jestem po stronie Toma i Hannah, a nie po stronie Isabel. Uważam, że to ona wyrządziła dziecku największe zło. Byłą egoistką. Nie uważała, że zrobiłą błąd zatrzymując małą, skłamała w sprawie domniemanego morderstwa po to, żeby ukarac Toma za wyjawienie prawdy, za nic miała cierpienia biologicznej matki małej - a przecież powinna ona sama jako matka mieć dla innej matki zrozumienie. Nie mam za grosz sympatii do postaci Isabel. To, że straciła swoje własne dzieci nie upoważnia jej do odbierania dzieci innym.
Tom popełnił dwa krytyczne błędy : pierwszy raz gdy zgodził się na zatrzymanie dziecka, drugi raz gdy poinformowal prawdziwa matke o zdarzeniu.
A ile błędów popełniła Isabel? Zdaje się, ze wszyscy zwalają winę na Toma, nie uznając winy Isabel...
Wątek dotyczy Toma. Co do Isabel masz oczywiście rację - przecież ona była zalążkiem całego "zamieszania" Bez tego nie byłoby historii na film ...
Piszą tu niektórzy o rzekomym błędzie Toma, polegającym na poinformowaniu prawdziwej matki o tym, że dziecko żyje.
Jak możecie nazywać to błędem? Była to jedyna słuszna droga postępowania. Jedynym błędem, o jakim można tu mówić jest odwlekanie tej decyzji, ale cóż - słabość ludzka jest faktem.
Mówicie, że sprawy przyschły i lepiej zostawić wszystko jak jest.
Drodzy forumowicze, jest to najobrzydliwsza metoda postępowania, jaką można kierować się w życiu. Jest chodzeniem na łatwiznę. Szukaniem wymówek, które ułatwiają zaniechanie podejmowania trudnych, ale właściwych decyzji. Trwanie w kłamstwie dla czyjegoś rzekomego spokoju, jest po prostu szkodliwe i złe, bo krótkowzroczne.
W przypadku historii opisanej w filmie należy zwrócić uwagę na to, że każdy człowiek ma głęboko zakorzenioną potrzebę znania swoich przodków. Pokazują to chociażby problemy ludzi adoptowanych czy poczętych za pomocą sztucznego zapłodnienia - patrz historia opisana w książce "Wszystkie dzieci Louisa".
Prawda potrzebna jest każdemu.
Tom nie postępował w imię swoich wydumanych zasad (co za bzdurna opinia!), tylko w imię dobrze pojętej moralności. Późno się na to zdecydował, ale wszyscy powinniśmy wiedzieć, że LEPIEJ PÓŹNO, NIŻ WCALE.
Zadam pytanie retoryczne:
Po czym poznajemy dobrego człowieka? Czy po tym, że nie popełnia błędów, czy może po tym, z jaką determinacją stara się je naprawić?
jesteś w stanie sobie wyobrazić, co czuje pięcioletnie dziecko, wyrwane siłą jedynej matce, jaką zna i oddane kompletnie obcej dla niej osobie???
To żaden argument. Okłamywanie dziecka jest BEZDYSKUSYJNIE złe. Jeszcze raz odsyłam do wyżej wymienionej książki, po przeczytaniu nie będziesz mieć żadnych wątpliwości.
Tak oszukany człowiek wcześniej czy później znienawidzi swoich opiekunów. Poza tym, niszczy się jego tożsamość i zaufanie do świata.
ta sytuacja nie zniszczyła jej zaufania do świata? poza tym chodzi mi o sam sposób, jak się to odbyło. Nawet przy porwaniach tak małych dzieci proces oddawania ich rodzicom jest stopniowy. Dziecko to nie rzecz, że by przekazywać je z rąk do rąk.
Cóż, najsłabszą stroną tego filmu jest jego absurdalność. Na drugim miejscu stawiam nadmierną, sztucznie dramatyczną teatralność niektórych scen, np. odbierania złodziejce dziecka.
jak będzie miał dzieci to nie będzie musiał sobie wyobrażać. Łatwo mu rozporządzać ludźmi jak rzeczami, z pozycji fotela. W tej sytuacji dobro dziecka powinno być najważniejsze, bo ono rozumie najmniej a najbardziej cierpi. Nie jest w stanie ogarnąć, że mama nie jest jego mamą, tylko je sobie przywłaszczyła. Dla niego biologiczna matka to zupełnie obcy człowiek. Trauma nie do opisania dla dziecka.
Myślę sobie, że najlepiej byłoby, gdyby Tom od razu postawił na swoim, ale z miłości do Isabel tego nie zrobił - widać było, ile go ten trzask sumienia kosztuje (obydwoje, Michael i Alicia wspaniale oddali emocje, a ta scena, w której Isabel przekonuje męża - cudo). Ale kiedy godził się na zostawienie dziecka, nie wiedział jeszcze do kogo należy, nie uświadamiał sobie okoliczności. Szkoda, że gdy połączył fakty (zaraz przed chrztem), nie wykorzystał tej sytuacji, by wtedy właśnie zachować się zgodnie z zasadami, ale jakoś delikatnie (odciągnąć Isabel na bok, porozmawiać, choć jej reakcja byłaby pewnie trudna do opanowania). Byłoby to bardziej odpowiedzialne niż późniejsze podsyłanie listów. Choć byłoby też ogromnie, ogromnie trudne.
Ja przez cały film współczułam Tomowi, też miałabym wyrzuty sumienia. Ten facet potrafił bardziej wczuć się w sytuację kobiety (cierpiącej po stracie dziecka) niż jego żona! Isabel ani przez chwilę nie miała wątpliwości co do własnego postępowania. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta salomonowa, nadludzka postawa Hanny (ułaskawienie).
Pociągnę jeszcze sprawę Isabel. Nie mogłam uwierzyć, że kiedy wszystko wyszło na jaw, a Toma wtrącono do więzienia, ona nawet wtedy nie okazała żadnych wątpliwości co do własnego postępowania (skrucha to już chyba za duże słowo dla tej postaci). Jak mogła całkowicie obwinić męża? I narazić go nawet na karę śmierci? Jak mogła nie poczuć się przynajmniej głupio na myśl, że on poszedł siedzieć przede wszystkim za nią?
Swoją drogą, mam poczucie niedopowiedzenia. Chciałabym zobaczyć scenę zeznań Isabel. Przecież chyba ją przesłuchiwano? Zastanawiało mnie podczas filmu, dlaczego tak szybko uwierzono Tomowi (że wziął winę na siebie). Ja rozumiem, że to były inne czasy, może patriarchalne myślenie "ja jej kazałem" usprawiedliwiało wtedy wszystko, ale litości, przecież nawet jeśli to byłaby prawda, to Isabel chyba miała coś do powiedzenia w kwestii opieki nad cudzym dzieckiem (czy gdyby na przykład bardzo nie chciała się nim zająć, to Tom mógłby jej kazać je pokochać? Wątpię.) O roli Isabel w całej sprawie policja się nawet nie zająknęła. To nie jest tak, że ona nie wiedziała, co robi. Zbyt łatwo zdjęto z niej podejrzenia.
W świetle tego, co wyżej napisałam, ciekawe byłoby dla mnie prześledzenie zmiany myślenia Isabel (bo na łożu śmierci zadaje pytanie Tomowi "czy Bóg mi przebaczył", a on na to "już dawno ci przebaczył"). A więc nie tylko ruszyło ją sumienie po liście miłosnym od męża w kwestii ocalenia go, ale też z biegiem lat zrozumiała sprawę na głębszym, moralnym poziomie. Szkoda, że nie mogłam zaobserwować, jak ten proces postępował, bo to byłoby bardzo ciekawe. Czy rozmawiała na ten temat z Tomem? może zrozumiała podczas krótkiego pobytu w więzieniu, zanim ułaskawiono ich za sprawą Hanny?
ech, a tak w skrócie, to aktorstwo i zdjęcia na najwyższym poziomie - siedziałam przez cały film z wypiekami na twarzy!
trzeba być konsekwentnym, zwłaszcza w takiej sytuacji. Dziecko to nie samochód, który możemy sobie przywłaszczyć a potem, nękani wyrzutani sumienia, zwrócić właścicielowi. Dziecko to żywa istota, bezbronna i zależna od innych. Jeśli już na początku podejmujemy złą decyzję, że nie oddajemy go, tylko zatrzymujemy, wychowujemy, oddajemy mu swoje serce i pozwalamy, aby ono pokochało nas i zaufało nam bezgranicznie to barbarzyństwem jest "zwrot" obcemu człowiekowi, jakim była dla dziecka jego biologiczna matka.
Czy ktoś tutaj ma dziecko? To niech sobie wyobrazi, że po 5 latach musi je oddać, tak po prostu, bo okazało się, że w szpitalu nastąpiła pomyłka i to nie jest jego dziecko.
Ciężko stwierdzić co myślę o jego decyzji. Nie wiem co bym zrobiła na jego miejscu. Teraz mamy już zupełnie inne czasy, ale wtedy? Myślę, że Tom podjął słuszną decyzję jeśli chodzi o ówczesną sytuację. Byli przekonani, że matka się utopiła biorąc pod uwagę to, że dziecko było maleńkie, owinięte w damski sweter i był przy niej w łodzi tylko martwy ojciec. Kto by zostawił takie maleństwo bez matki? Nie dziwię się , że pomyśleli że matka dziecka nie żyje. Druga sprawa to Isabel wiedziała jak wyglądają sierocińce, bo była tam kiedyś ze swoją koleżanką by znaleźć syna koleżanki. Sierocińce w tych czasach to było piekło i Isabel wiedziała, że lepiej dla dziewczynki będzie jeśli będzie miała normalny dom. W tej sytuacji jestem całkowicie po ich stronie. Tom zachował się jako wierny mąż, który zawsze byłby po jej stronie. Sytuacja się skomplikowała, gdy okazuje się, że matka jednak żyje. Gdyby nie mieszkali na wyspie to od razu by się o tym dowiedzieli i pewnie postąpiliby inaczej. Gdy cała rodzina wróciła do miasta, Lucy jest już większym dzieckiem. Więź już zdąrzyła się zbudować między nimi. Isabel cały czas powtarzała, że dla dobra dziecka powinni ją zatrzymać. Ale jakie mają prawo odbierać dziecko kobiecie, która je urodziła i pokochała? Tom nie był złym człowiekiem. Myślał, że jeśli da Hannie nadzieję, że Lucy żyje to oczyści trochę swoje sumienie. Myślę, że gdyby nie wydała się sprawa dzięki grzechotce to z biegiem czasu Tom by oszalał z poczucia winy. Chciałby, żeby Isabel była szczęśliwa ale sam miał już zbyt duży bagaż doświadczeń.
Powinien zgłosic od razu fakt znalezienia dziecka .Nie wiem natomiast co powinien zrobic później to bardzo trudna decyzja
Jeżeli kłamiesz to kłam do końca, wyrzuty sumienia są dla frajerów :) to tyle o Tomie :)
W trakcie filmu bylam zła na Toma, że zdradzil ich tajemnice. Mała Lucy tak bardzo płakała, tak bardzo tęsknila ... W tamtych czasach nic nie wiedzieli o psychice dziecka. Oddali dziecko prawdziwej matce ktora uporem maniaka wmawiala mu ze jest kims innym. Straszne! Wyobrazilam sobie ze mam 5 lat, mieszkam z mama i tata i nagle ktos mnie zabiera siłą od rodzicow i mowi mi ze ta Pani to Twoja mama i masz na imie nie Ewelina tylko Halina... no masakra. Podejrzewam ze w rzeczywistości dziecku by to sie odbilo na psychice. Aaale na szczęście jest to film- piekny film i Lucy przyjechala piekna i szczesliwa do Toma... W ogóle to oni powinni wyjechać z tej wyspy gdzies na koniec swiata aby ich nikt nigdy nie znalazł. I wiemy ze to jest film, ale jesli sie zastanowic to jaka szansa byla na to ze łódka akurat po sasiedzku wyląduje u latarnika? Ocena jest potężny, a tu akurat łódka laduje u sąsiada?
Ciężko mi teraz. Nie wiem jak zasne