PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=93632}

Żyć własnym życiem

Vivre sa vie: Film en douze tableaux
1962
7,5 6,6 tys. ocen
7,5 10 1 6551
7,0 27 krytyków
Żyć własnym życiem
powrót do forum filmu Żyć własnym życiem

"Żyć własnym życiem domaga się raczej teoretycznego podejścia, gdyż jest to film niezwykle
złożony pod względem intelektualnym i estetycznym. Dzieła Godarda mówią o ideach w najlepszy,
najczystszy, najbardziej wysublimowany sposób, w jaki kino w ogóle może o nich mówić.
Przygotowując ten tekst, przeczytałam, że w wywiadzie zamieszczonym w paryskim tygodniku
„L’Express” z 27 lipca 1961 roku reżyser powiedział: „Moje trzy filmy mają w istocie jeden temat.
Pokazuję człowieka, którym kieruje jakaś idea i który próbuje dotrzeć do jej krańca”. Godard
powiedział to w momencie, gdy – poza wieloma krótkimi filmami – nakręcił Do utraty tchu ,
Żołnierzyka z Michelem Suborem i Anną Kariną oraz Kobieta jest kobietą z Kariną, Belmondem i
Jeanem-Cleude’em Brilayem. Spróbuję tutaj wykazać, na ile jego słowa pasują do Żyć własnym
życiem.

(...)

Całą sztukę można traktować jako rodzaj dowodu, gwarancję zbiorowej zgodności. Każde dzieło
sztuki można postrzegać jako próbę wykazania bezsporności wydarzenia, które to dzieło
reprezentuje.

(...)

Filmy Godarda są szczególnie nakierowane na dowodzenie zamiast analizy. Żyć własnym życiem
to dzieło pokazowe, demonstracyjne. Ukazuje, że coś się stało, a nie dlaczego. Uwypukla
nieuniknioność wydarzenia.
Dlatego właśnie filmy Godarda są – wbrew pozorom - drastycznie atematyczne. Sztuka skupiona
na zagadnieniach społecznych, ważnych tematach, nie może pokazywać, że coś po prostu jest.
Musi odpowiadać na pytanie jak, wskazywać dlaczego. Lecz istota Żyć własnym życiem polega
właśnie na tym, że film ten niczego nie wyjaśnia, odrzuca przyczynowość.

(...)

Rytm w Żyć własnym życiem jest urywany (podobnie jak w Pogardzie, choć ten film jest utrzymany
w innym stylu), co skutkuje podziałem na epizody, a także tym, że w sekwencji z napisami muzyka
na przemian cichnie i rozbrzmiewa. Widoczna w tle twarz Nany również jest filmowana w sposób
nieciągły – najpierw widzimy lewy profil, później (bez żadnego przejścia) en face, później (znów bez
przejścia) prawy. Przede wszystkim jednak w całym filmie następuje rozdzielenie słowa i obrazu,
które pozwala na niezależną akumulację intensywności zarówno idei, jak i emocji.

(...)

Godard powraca do rozdzielenia słowa od obrazu charakterystycznego dla kina niemego, lecz
przeprowadza je inaczej. Kompozycja Żyć własnym życiem wyraźnie zawiera dwa odrębne typy
treści: to, co jest widzialne, i to, co jest słyszalne. Godard rozróżnia je w sposób bardzo zmyślny,
niemal swawolny.

(...)

Żyć własnym życiem trzeba więc postrzegać jako rozwinięcie pewnego gatunku w kinematografii:
filmu z narracją. Istnieją w nim dwie podstawowe metody łączenia obrazu z tekstem. W pierwszej
bezosobowy głos – autor – jest narratorem. W drugiej słyszymy monolog wewnętrzny głównego
bohatera, który opowiada o wydarzeniach pokazywanych właśnie na ekranie. (...) W Żyć własnym
życiem technika dominacji słuchu nad wzrokiem zyskuje nowy poziom złożoności. Nie ma jednego
punktu widzenia, wyrażonego wypowiedzią czy to bohatera (jak w Żołnierzyku), czy
wszechwiedzącego narratora. Zamiast tego zapoznajemy się z serią różnego rodzaju dokumentów
(tekstów, opowieści, cytatów, wycinków i scenografii). Składają się one przeważnie ze słów, ale
mogą być również dźwiękami czy pozbawionymi słów obrazami.

(...)

Żyć własnym życiem to tekst w całości o powadze, studium przejrzystości.

(...)

Myśl, że wolność nie ma żadnego psychologicznego jądra – i że do duszy można dotrzeć nie
poprzez „wnętrze” człowieka, ale poprzez usunięcie tego wnętrza – to radykalna doktryn duchowa,
którą Żyć własnym życiem ilustruje.

(...)

Żyć własnym życiem wydaje się filmem doskonałym. Powstało z zamiarem dokonania czegoś
szlachetnego i złożonego, i cel ten udało się w pełni osiągnąć. (...)"



Calość tutaj:
http://www.filmweb.pl/user/khedes_ona/blog/547691

ocenił(a) film na 6
khedes_ona

Ot, taki sobie nowofalowo-egzystencjalistyczno-marksistowski bricolage. Uwierz, Godard i jemu podobni, tylko udają (z rozmaitym artystycznym skutkiem), że mają coś istotnego do powiedzenia. Szarlataneria formalna, z której rodzą się po czasie takie bełkociki (pardon le mot) jak Twój. Obudź się, myślenie "mieszka" gdzie indziej.

Krzypur

Co trafie na twój wpis to łapie się za głowę, tak marksowskie i to w czasach, gdy reżyser nie był zanglizowany politycznie, sam krytykował ten i inne wczesne filmy za brak świadomości politycznej, zbyt małą radykalność. Tak jak w pewnym momencie zaczął kręcić dziwne mistyczne filmy o bogu, tak tak, ma takie filmy, taki z niego komunista. Idąc twoim tokiem myślenia to większość ludzi udaje, że ma coś ważnego do powiedzenia, ale wiesz tak naprawdę waga wypowiedzi, jej znaczenie zależy tylko od ciebie, jeśli masz ją w dupie, to jest do dupy. Wartość filmu w 50% zależy od widza, czytelnika, czyli od ciebie.

"Obudź się, myślenie "mieszka" gdzie indziej." - takie zdanie to właśnie szarlataneria, coś gdzieś jest, ale nie powiem, bo uważam się za nie wiadomo kogo.

"Żyć własnym życiem" to najlepszy film w karierze Godarda, tu wszystko zadziałało. Forma i treść, nie przesadził, nie za bardzo udziwnił. To jego wariacja na temat kobiety upadłej, uwięzionej w sytuacji bez wyjścia, która jest wynikiem struktury społecznej. Godard wybrał ten temat za filmami uwielbianego przez siebie Kenji Mizoguchiego, zresztą jest ładnym cytacik w jego kierunku. Ale to cię nie odchodzi.

brava

zanglizowany politycznie - zaangażowany politycznie

ocenił(a) film na 6
brava

Masz rację co ideologicznych motywacji, więc z marksizmu się wycofuję. Jednak nie zmieniam zdania co do filmu: prościutkie środki wyrazu mają korzenie w braku kasy (czasem takie ograniczenie jest dobre); treścią filmu jest zaś luźne upadanie ładnej kobiety, która ma ambicje artystyczne. Jeśli ktoś stawia tak sprawę - albo artystka albo k.... to nie jest to szczyt zaangażowania politycznego. Ponadto - owe cytaciki, których jest sporo, raczej mnie odsuwają od Godarda. Uważam, że próbuje w ten sposób na siłę pogłębić swój obraz. Godard za bardzo kombinuje, moim zdaniem nie potrafi wyjść z roli krytyka filmowego. (Teraz do śmiechu: niech wie, jak to jest, gdy inni krytykują!) Pozdrawiam.

Krzypur

"prościutkie środki wyrazu" - że co? Gdyby były proste to by ktoś to przednim wymyślił, on wprowadził do kina wiele innowacji, a także spopularyzował pewne sposób opowiadania. Wymyślenie czegoś nowego nigdy nie jest proste, bez tego filmu nie było by np. "Mechanicznej pomarańczy", która zresztą cytuje ten film.

"mają korzenie w braku kasy (czasem takie ograniczenie jest dobre)" - tak tylko takie "Do utraty tchu" było dość drogim filmem (gwiazdom była popularna amerykańska aktorka), większość filmów Truffauta miało spore budżety, to był bardzo popularny reżyser, mógł kręcić co chciał i mało kto tak miał. Godard do jednego filmu wybudował replikę w skali 1 do 1 supermarketu, zgadnij czy to było tanie. W pewnym sensie za bardzo małe pieniądze zaczęli dopiero kręcić osoby naśladujące pierwszych nowofalowców i to oni kręcili za dosłownie parę miedziaków.

"treścią filmu jest zaś luźne upadanie ładnej kobiety, która ma ambicje artystyczne. Jeśli ktoś stawia tak sprawę - albo artystka albo k.... to nie jest to szczyt zaangażowania politycznego" - nie zauważyłem u bohaterki jakiś wielkich ambicji, zresztą reżyser daje do zrozumienia, że jeśli nawet zastosujemy różne sposób badawcze to wciąż nie będziemy w stanie stwierdzić, co tak naprawdę popchnęło bohaterkę w stronę prostytucji. Bieda? Naiwność? Głupota? Lenistwo? Konwencja filmowa? W tym okresie nie kręcił kina politycznego, zaczynał go obwąchiwać, dopiero "Żołnierzyk" był mocną wypowiedzią, ale jak to u Godarda, trudno stwierdzić jakie ma naprawdę poglądy, bo lubi sobie ze wszystkiego kpić, jest bardzo przekorny. I w tym filmie też jest dużo przekory. Ciekawostką jest, że był świadomy swoich braków i gdy w najbardziej radykalnym okresie za przejrzystość ideologiczną stał współreżyser Jean-Pierre Gorin, który był bardzo staranie wykształconym intelektualistą.

"Godard za bardzo kombinuje, moim zdaniem nie potrafi wyjść z roli krytyka filmowego." - tak tylko był nim bardzo krótko, ja większość jego recenzji jeśli dotyczyła kina hollywoodzkiego była entuzjastyczna (czytałem, zachwycał się naprawdę marnymi produkcjami), a gdy pisał o starych francuskich reżyserach to po nich jeździł. Ja tylko przypominam, że był z wykształcenia (niepełnego) etnologiem, co widać w jego filmach. Był bardziej entuzjastą kina niż krytykiem.

"Teraz do śmiechu: niech wie, jak to jest, gdy inni krytykują!" - on się nigdy krytyką za bardzo nie przejmował, pewnie dlatego, że sam nią był.