Robi wrażenie. Rockiem jak w Polsce lat 80., niesamowitą dykcją hiphopowców, poruszającymi na granicy emocjonalnego wybuchu śpiewamo kurdyjskimi, cygańskimi popisami i nawet wokalistą przypominającym fizjonomią i karierą Krzysztofa Krawczyka - a grającym tak, że szczęka opada.
Choć miałem kilka razy wrażenie, że mogę zamknąć oczy i skoncentrować się na muzyce - i nic nie stracę.
Ps. To jeden z najgłupiej przetłumaczonych tytułów ostatnich lat.