Kino kubańskie jest bardzo mało znane, a szkoda, bo jest nieprzeciętne i ma sporo do zaoferowania. La Vida es silbar to film trochę niespójny. Z jednej strony ciekawa fabuła, świetne zdjęcia i gra aktorska, z drugiej denerwująca muzyka, kiczowate sceny i dająca się czasem wyczuć jakaś niemoc reżyserska. Jest to film dosyć wymagający, można odnieść wrażenie, że momentami to trochę wysilony artyzm, bez uzasadnienia. Wiele tu alegorii i symbolicznych motywów. Historia jest trochę zagmatwana i przez pierwszą połowę seansu główkowałem, o co chodzi. W drugiej wszystko nabiera sensu i obraz zyskuje. Ogólnie jest to dobry film (7/10), choć mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie kilka zgrzytów. Polecam ten film osobom zainteresowanym kinem kubańskim i świadomym kinomanom. Odradzam przypadkowym widzom.
P.S. Osobie, która dałą pierwszą ocenę temu filmowi - 1/10 - serdecznie współczuję ignorancji. Pewnie nawet nie dotrwała do połowy filmu.