Pomyślałem sobie "Hmm... obejrzę, czemu nie? Martin Lawrence i Eddie Murphy w jednym filmie? To musi być dobre." no i nie myliłem się bo bardziej wolę Martina grającego z Eddiem niż z Willem Smithem. Tylko oni potrafią wyciągnąć i ukazać humor z tak dramatycznej sytuacji w jakiej się znaleźli grani przez nich bohaterowie. U innych to byłoby mniej realne. Koniec rodem z debilnych komedii (i to jest minus tego filmu) ale taki zwrot akcji jaki tutaj można zauważyć jest rzadko spotykany w tego typu filmach i powoduje, że praktycznie nie zauważa się tego błędu. Film nie dba za bardzo o realizm sytuacji ukazując więzienie dla czarnych w latach 30-90' jako raczej sielankę w niektórych przypadkach... To tak jakby pokazać żydów dokładających drewna do pieców w Auschwitz. 8/10 to idealna, moim zdaniem, dla tego filmu ocena.