Film Gilliama właśnie skończył się na TVN 7, dzięki czemu mogłem go sobie przypomnieć. Cóż można powiedzieć - film znakomity od nastroju przez grę aktorską, scenariusz, pracę kamery po niesamowity motyw przewodni Buckmastera. Dodatkowo film o czymś rzecz jasna - o wolności, postrzeganiu świata, granicy między rzeczywistym a rojonym, a nawet o tym do czego planetę może doprowadzić nasza cywilizacja. Zaskakująco dobry Willis, świetny choć nieco przeszarżowany Pitt, przekonująca Stowe. Tylko uczucie niedosytu, które pozostaje po jego obejrzeniu nieco psuje cały efekt. Choć gra Terry'ego z widzem - przednia.