O ile nie lubię filmów z gatunku sci-fi to ten należy do nielicznych wyjątków które mi się spodobały. 9/10 przede wszystkim za grę Bruce'a Willisa. Przyznaję, to mój ulubiony aktor. Uważam iż jest to jego najlepsza rola w karierze. I jak że inna od typowych cwaniaków jak w John McLain "Szklanych pułapkach czy Butch w "Pulp Fiction". Zniknął typowy uśmieszek, pewność siebie. Widzimy za to faceta pogubionego w czasie i rzeczywistości. Chęć spełnienia misji dla dobra ludzkości, werdykt lekarski o chorobie psychicznej i wizyta wśród "świrów", podróż w czasie i przestrzeni wraz z błędnym wysłaniem do nieodpowiedniego roku. Wszystko to sprawia iż bohater nie wiem gdzie jest i kim jest. No i oczywiście rola Brata Pitta. Długi czas nie mogłem przekonać się do niego, ale porównując jego role w takich filmach jak "Bękarty wojny", "Podziemny krąg", "Siedem" muszę oddać mu hołd. Facet ma smykałkę do tego fachu. W taki sposób zagrać chorego psychicznie to mistrzostwo świata. Fabuła filmu także to ciekawy pomysł. I tak naprawdę brak pokazania w jaki sposób ludzie poginęli przez wirusa i pozostawienie na końcu widzowi możliwości przetrawienia treści. Nie daję 10 bo przyznaję że brakło mi w filmie tego czegoś co by mnie zaskoczyło. Trochę za wcześnie film odkrył przede mną wszystkie karty.
Tak więc polecam ten film wszystkim którzy pragnącym dobrej gry aktorskiej, ciekawej fabuły i nie oczekują super efektów specjalnych.