W sam raz dla ludzi całe dnie spędzających w szafie, i tylko raz od wielkiego święta
wypuszczających się w świat w poszukiwaniu dotyku istnienia. Kino jest rzeczą fajną i
pobudzającą do życia o czym coraz częściej zapominają fanatycy myślowego/uczuciowego
ubóstwa (który biorą za minimalizm) z dramatycznie wywyższoną narcystyczną satysfakcją
babrają się w pustce rzekomo znaczących obrazów a nawet próbują wmówić nam, że nasza
zdolność patrzenia na świat, odbierania go w całej jego pełni i złożoności jest nie wystarczająco
subtelna; można być subtelnym aż do zrzygania i przez 2 godziny filmować w bezruchu i w
naiwnym (ale jakże szlachetnym) oczekiwaniu na Boskie objawienie statyczne jeziora, ale można
też docenić bogactwo myślowe i uczuciowe człowieka, jego zdolnosć do przeżywania zjawisk
silniej i bez wstydu, tworząc przed oczami spektakl jakim jest i być powinno kino. Kaspar Hauser
był nieświadomy uroków jakie oferuje życie, nie miał też możliwości poddania się im,
doświadczenia ich w sobie. Większość ludzi jest w znacznie wygodniejszej sytuacji: zawsze
może wybrać się w wycieczkę nad jezioro, usiąść na jego brzegu, kontemplować stany ruchu i
bezruchu. Co ważniejsze: może to robić w nieskończoność, bez obawy, że ktoś wyłączy mu
kamerę przed nosem. I odkryć dużo więcej