Zacznijmy od tego, że film nie wywołuje żadnych emocji. Zdobywanie szczytów w tym filmie prowokuje te same wrażenia, co oglądanie foliowania parówek na taśmie. Z góry wiemy, że Nimsowi uda sie zdobyć te 14 szczytów w zadanym czasie, bo inaczej nie byłoby filmu. Ale ile razy tak macie, że mimo iż oglądacie coś po raz n-ty z wiedzą jak sie skończy, to i tak mocno zaciskacie kciuki? Natomiast ten film nie porusza ani jednego aksonu w ciele człowieka. Mamy podanego na łopacie gotowca. Parę fajnych ujęć, zero wrażenia, że toczyły sie tam jakieś zmagania, pach, trach, ciach, jedna "górka" za drugą, plus przy okazji uratuję Pana A, w ramionach umrze mi Pan B, w trakcie pare zapychaczy z przeszłości super Nimsa - tylko w jakim celu, skoro film i tak jest za krótki na dostateczne pokazanie znoju przy biciu tego rekordu? Zmarnowany temat, w efekcie mamy tego infantylnego gniota.