Moja opinia będzie niepopularna, ale cóż... Takie też muszą się pojawić.
Myślę, że tak pozytywny odbiór filmu został podyktowany bardzo emocjonalną sprawą Tomasza Komendy, którą żyła cała Polska. Nie chcę zostać źle zrozumiany. Sprawa Komendy to największa porażka polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zmarnowali człowiekowi najlepsze lata życia, zniszczyli go, na stałe wyryli w jego sercu blizny które nigdy się nie zagoją.
Jednak oglądając film staram się patrzeć na niego całkowicie obiektywnym okiem. I to obiektywne oko mówi mi, że film był... Okej. Po prostu. Absolutnie nie możemy mówić w tym przypadku o jakimś arcydziele polskiej kinematografii (a co po niektórzy próbują przeforsować w swoich komentarzach). Nie jest też to w żadnym wypadku filmowa szmira od której bolą oczy od samego oglądania. Jest to normalna, przeciętna produkcja do jednorazowego odhaczenia.
Całkowicie rozumiem, że bagaż emocjonalny może wpłynąć korzystnie na końcową ocenę filmu. Jeśli jednak przyjrzymy się obiektywnie na tę produkcję, zobaczymy typowego średniaka w polskim wydaniu. Była i jest cała masa polskich produkcji znacząco lepszych, jak i znacząco gorszych od "25 lat niewinności".
P.S. Ale przy końcowej scenie aż nie sposób życzliwie się uśmiechnąć. Oby Tomasz Komenda pokierował swoje życie dalej, tylko tak jak on by tego chciał.