Specjalnie założyłem konto na Filmwebie żeby wyrazić swoją opinię o tym filmie
Na wstępie: nie chcę zostać źle zrozumiany, ani wyjść na jakiegoś psychopatę którego rajcuje oglądanie czyjejś krzywdy, ale zawiodłem się na tej produkcji
Scen naprawdę ciężkich, takich rzeczywiście oddających realia odsiadki za taki paragraf w tamtych czasach, jest naprawdę mało... ba, niektóre ujęcia z cel więziennych sprawiają wręcz wrażenie jakby Tomasz był normalnym skazanym jakich tam wielu, a nie na samym dole hierarchii
Komenda opowiadał o wielu okropnych rzeczach jakich tam doświadczył, a których film nie pokazał lub pokazał powierzchownie (choć dosadnie)
np. "płukanki" czy plucia do jedzenia w ogóle nie było, a "wyparzanka" była za coś innego niż opowiadał
Na spacerach pełnych innych osadzonych nikt mu nic nie robił, jedyna "przekopa" jakiej doświadczył nie miała nic wspólnego z jego wyrokiem, dostało mu się tylko za podzielenie się informacjami otrzymanymi od innego osadzonego ze służbami
Bardzo niepłynne jest też przejście postaci Tomasza z początku odsiadki do późnych lat, gdzie widać już spowodowaną ciągłym znęcaniem się zmianę w jego zachowaniu i sposobie wypowiadania się np. na widzeniach, jest to przerwane niemal w całości scenami dotyczącymi dochodzeń służb do jego niewinności
Jednak najbardziej zadziwiła mnie postać "Starego" - ktoś z takim wyrokiem jak Tomasz ma w więzieniu przyjaciela?
I jak już przy "Starym" jesteśmy... dobór aktorów do pierwszej celi to jakaś kpina. Frycz i Stankiewicz? Poważnie? To już Buczkowski w "Rób swoje, ryzyko jest twoje" czy Matuszak w "Gicie" byli jako osadzeni bardziej przekonujący... a widząc te przerywniki widzeń pomieszanych z codziennymi czynnościami które Tomasz musiał robić typu sprzątanie celi, szorowanie muszli klozetowej, itd. w akompaniamencie jakiejś muzyczki rodem z kabaretu, to wręcz się oburzyłem, z tragedii niewinnego chłopaka zrobiono sobie w tym fragmencie jakiś komediowy zlepek scen
Podsumowując - film moim zdaniem nie oddaje (w pełni) gehenny jaką ten człowiek z pewnością przeżył, a w dodatku jest zrobiony w sposób w którym czułem się jakby to nie było 18 lat tylko 18 dni, jedna czy dwie mocniejsze sceny i już pierwsza (i jedyna pokazana, a powszechnie wiadomo przecież o trzech) próba samobójcza... ja oczywiście wiem że nie zmieści się wszystkich 6500+ dni w 2-godzinnym filmie, ale te przeskoki są zbyt nagłe
Najbardziej ruszyła mnie ostatnia scena z papierosem gdzie pojawił się sam zainteresowany i wpatrywał się w swój filmowy odpowiednik po poczęstowaniu go papierosem, to było naprawdę mocne... ale ogólnie to niestety nie jest to w moim odczuciu produkcja która odzwierciedliła tragedię tego człowieka na tyle żebym nie mógł przestać o niej myśleć, za dużo skupienia na dochodzeniu do prawdy oraz innych "poboczach" typu matka itd., a za mało na realiach odbywania tego koszmarnego wyroku