Nijak nie mogłem odwrócić myśli od oczekiwania, że ta historia ma głębszy sens. Do ostatniej sceny oczekiwałem, że wszystko wywróci się do góry nogami, okaże się inne, niż się wydawało. A tu wielki klops. Gdyby nie Barry Pepper, film uznałbym za słaby. Dzięki niemu wyszedł aż średniak.
Z wielkiej chmury mały deszcz.
Dajcie spokój. Zaraz "nie rozumie", "nie ma zbyt dobrego gustu".
Mi się film podobał - im nie.
Wielkie halo.