Absolutnie genialne dzieło pana Lee. Piękna muzyka i śwetna charaktersytyka kazdej postaci. Po raz pierwszy amerykanski patrioyzm (najlepiej ukazany w mowie koncowej ojca Monty'ego) mnie nie żenował, a nawet był przejmujący. Kapitalna scena monologu Monty'ego przed lustrem monologu człowieka przegranego, sfrusrtowanego. A gra Edwarda Nortona po prostu doskonała. Jeden z ambitniejszych filmów w kinach tego roku i z pewnością jeden z lepszych. I szkoda, że pewnie przejdzie bez echa bo nie ma w nim wybuchów ani chorego komizmu. Obejrzyjcie go wszyscy.