Film pozostaje w klimacie Place promissed us in our early days but wszechobecna delikatność, intymność jest powalająca .Otaczające większość filmu płatki śniegu topią sie gdy widzimy ciepło uczucia jednego do drugiego człowieka (scena przy wiśni w zimie). Postacie są tylko z pozoru dziećmi. Tak własciwie to wydaje mi się, że film ukazuje najważniejsze momenty; problemy życia. Jak często się to dzieje w czasie dzieciństwa przkonał sie nie jeden człowiek. Szkoda że niemożna, jak to w filmie jest powiedziane, dostać jeszcze jednej szansy przy której nie było by zastanowienia nad innymi nieistotnymi sprawami w życiu. Polecam jako pozycja MUST SEE.
Również się zgadzam z określeniem "arcydzieło":) I wizualnie, i fabularnie, i... sensualnie. Według mnie, film pokazuje to, że własną połówkę znaleźć jest cholernie ciężko. Że gdzieś tam jest, ale prawie nigdy jej nie odnajdziemy. Smutne, ale życiowe.
Kiedy w końcowej scenie bohater odwraca się w stronę pędzącego pociągu (co zresztą jest nawiązaniem do początku), jej tam nie ma. Tak jakby jej nigdy nie było. Wspominając o śnie, obydwoje prowadzą monologi do osób, których nie ma. Do miłości, których nie spotkali. Osoby z pierwszej historii są tylko przenośnią miłości, którą moglibyśmy spotkać.
Najważniejsza według mnie jest historia numer 2, ponieważ przedstawia prawdziwe przesłanie filmu. Niemożliwe jest to, żeby akurat osoba mieszkająca blisko nas była tą jedyną.