Dla mnie film który pokazuje, że oszukiwanie partnerów i zdrady są ok - dla mnie to dno. Mam odmienne poglądy szczerość i zaufanie ma dla mnie kluczowe znaczenie w związku.
trollujesz ? jeśli tak to Cię pokarmię, jeśli nie to po prostu nie zrozumiałeś tego filmu.
Mówisz o zaufaniu - chyba nie ma bardziej wymownego sposobu okazania swojego zaufania drugiej osobie jak pozwolić jej do siebie wrócić po zdradzie. Weź tez pod uwagę, że mamy tu do czynienia z osobami dorosłymi, dojrzałymi a nie z nastolatkami z buzującymi hormonami. Więc bohaterzy są osobami świadomymi swoich czynów, niestety zaślepieni przez chwilę ale wiedzący co robią. I spotkała ich za to kara. Film przecież nie mówi ze zdrada i oszukiwanie są ok. Przecież Carl został przez żonę wyrzucony z domu. Ale dojrzała miłość w połączeniu z zaufaniem właśnie pozwoliła jej ( i Ryanowi) na ponowne zaakceptowanie swoich partnerów.
Oprócz tego film nie mówi tylko o zdradzie. Nie wiem ile masz lat i czy żyjesz w związku (mam na myśli wspólne mieszkanie a nie randki) ale nie dostrzegasz, że film mówi dużo o życiu? Łatwo popaść w monotonię - praca dom praca dom weekend praca dom... A tu nagle bach! Dla kogoś jesteśmy przebojowi, intrygujący, tyle nowego można powiedzieć i usłyszeć. Nie dziwię się (choć nie popieram!) że bohaterowie ulegli tej magii. Czytaj między wierszami. Może więc ukryte przesłanie to takie żeby wykorzystywać czas jaki mamy na zrobienie czegoś ciekawego, innego niż codzienność. Wyjść gdzieś razem, upić się i przetańczyć całą noc, albo jak robię ja z moją wkrótce już żoną - czasem spędzić weekend osobno ze swoimi znajomymi.
Nie odpowiem na pytanie co ja bym zrobił gdyby mnie zdradzono. Również nie planuję sam zdradzić - tak samo jak bohaterowie nie planowali.
Ale film mówi o wielkiej miłości, o zrozumieniu, o wybaczeniu - odbieranie go tylko jako "oszukiwanie partnerów i zdrady są ok" jest (bez urazy) dość płytkie.
zgadzam się , oni nie chcieli zranić swoich bliskich , to było silniejsze od nich . Jest bardzo duża różnica między zdradą z pierwszą lepszą tylko i wyłącznie dla "przyjemności " a sytuacją jaka była pokazana w tym filmie .
Polecam bardzo dobry film :)
Która jest jeszcze gorsza, bo sprawia, że osoba zdradzona zastanawia się, czy wrócił dlatego, że kocha, czy dlatego, że tamta strona zrezygnowała, albo zrobił to z poczucia obowiązku. I w tym filmie również nie ma odpowiedzi...
Nie jestem małolatą i przez całe swoje życie nie mogę pojąć, dlaczego ludzie zdradzają. Długie związki mają to do siebie, że przechodzą różne etapy. Rutyna? Fascynacja inną osobą? Jeśli osobie zależy na związku to się pilnuje. Zawsze się spotka na swojej drodze kogoś fascynującego (albo wydaje nam się, że jest fascynujący) - trawka u sąsiada zawsze jest bardziej zielona ;) Jeśli widzimy, że coś nas pociąga, to unikamy tego - na początku jest to trudne, ale po jakimś czasie zdystansujemy się [doświadczenie przeze mnie przemawia].
Wychodzę z założenia, że zdradzając zdradziłabym nie tylko partnera, ale przede wszystkim siebie. Wszystkie obietnice, przysięgi... dla mnie byłby to koszmar, nawet jeśli mój partner by mi wybaczył - ja sobie nie potrafiłabym wybaczyć - i związek diabli by wzięli, ten i ew. następny... i następny. Może jestem egocentryczna, ale zdradzenie siebie... chyba nie ma nic gorszego niż to, że nie możesz spojrzeć sobie w oczy.
Ja też popieram. Nikt nie zna przepisu jak żyć żeby wszystko się udało. To nawet nie możliwe żeby wszystko nam się udało bo wtedy życie nie miałoby sensu, ale dlaczego je mamy sobie utrudniać. Jest tak krótkie i kruche że trzeba odnaleźć szczęście i docenić je. Odróżnić to od chwilowej fascynacji i jak napisał poprzednik "unikać" złego. Po co ranić??? kogoś i przede wszystkim siebie. Nie wiem czy myslę realnie jak na ten swiat, ale zrobię wszystko co w mojej mocy żeby te poglądy zrealizować.
Jej, jak Ty to pięknie napisałaś. Pochwalam w pełni ale wróćmy do rzeczywistości. Na różnych forach czytałem tyle razy potępiające wypowiedzi na temat zdrady, tylko jak pokazują dane z roku na rok jest coraz więcej rozwodów, prawie połowa kobiet i ponad połowa mężczyzn zdradziło swojego małżonka. Może czujesz się zadowolona ze swojego związku ale co powiedzieć o kobietach, które maja męża despotę, ludziach samotnych w związku bo druga osoba z tobą nie chce rozmawiać albo cię bije lub poniża w inny sposób? W małżeństwie często miłość umiera. Nawet jeśli jedna strona zabiega o dobre relacje, ale druga nie przyłączy się do tego, to możesz pomarzyć o miłości. Nie mówiąc już o miłości romantycznej która utrzymuje się najdłużej rok po ślubie.
Tak więc Twoja wypowiedź jest bardzo ładna ale to wypowiedź idealistki. Całym sercem popieram idee, którymi się kierujesz, ale gdybym miął wredną żonę mimo, że robię wszystko by mnie kochała a spotkałbym na swojej drodze kogoś kto mnie pokocha, to niestety nie wiem czy byłbym tak zdecydowany trzymać się jakiejś idei.
Tak, wiem, to smutne ale życie to nie "żyli długo i szczęśliwie" ale często "żyli długo i nieszczęśliwie aż znaleźli miłość u sąsiada".
Moja wypowiedź w dużej części odnosiła się do filmu - konkretnej sytuacji (samo życie). Typowe małżeństwo, które jest przytłoczone codziennością.
Nie uważam, żeby mój sposób myślenia (postępowania) był idealistyczny, raczej egoistyczny. Wychodzę z założenie, że o swoje szczęście musisz zadbać sam. Nie jestem zwolenniczką teorii, że cierpienie uszlachetnia. Cierpienie może cię wzmocnić - niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu. Jeśli związek cię niszczy i pomimo prób naprawy nic się nie zmienia, albo uczucie wygasło (na amen) - to odchodzisz, a nie rozglądasz się po bokach, bo może ktoś cię uratuje i nie będziesz musiał podejmować decyzji (dziękuję, nie - "bohaterowie" umierają młodo). Nie boję się być sama, potrafię być wtedy szczęśliwa - to w duże mierze definiuje moje poglądy na życie.
Nie uważasz, że w nowy związek powinno się wchodzić mając pozamykane i poukładane "sprawy emocjonalne"? Nie piszę już o tym, że to jest nie fair w stosunku do potencjalnego partnera (gdy pchamy mu się w ramiona rozdarci emocjonalnie), ale to dużo ciebie może kosztować (wstydu, niechęci, bólu itp. itd) - ja na takie zagrywki jestem zbyt leniwa.
Statystyka - statystycznie to mamy trzy nogi ;) Statystyka nie koncentruje się na jednostce. Dlaczego mam siebie i mojego ukochanego porównywać do innych? Czy ktoś inny będzie żył moim życiem? Nie.
Życie z drugą osobą jest trudne - nie zawsze się to udaje... ale mi wystarcza to, że zrobiłam/robię dużo, żeby się udało.
Napisałaś że nie potrafisz pojąć dlaczego ludzie zdradzają. Wydało mi się zatem że wierzysz w ideały takie jak "małżeństwo to świętość", "co by niebyło będziemy do grobu". Nie sądziłem że w swojej wypowiedzi nie uwzględniłaś po prostu sytuacji w której ktoś nie jest kochany a ponieważ każdy potrzebuje miłości to ulega jej gdy ktos obdarzy nią w końcu. Dla wielu, w tym i dla mnie, samotność to cos najgorszego w życiu, bo przecież radość jest pełna kiedy można ją z kimś dzielić. Nie chcę sie z Toba kłócić, to fajnie że masz takie zasady w życiu. Nie wiem ile jesteś w małżeństwie ale jesli więcej niż 7 lat i dalej tak bronisz małżeństwa to gratuluję :) większość małżeństw które znam są wypalone po takim okresie i albo trzymają je dzieci albo przyzwyczajenie. Sam bym nie chciał tego nigdy doczekać i sie staram żeby tak było.
Wyciągasz wnioski, z czegoś czego nie ma w mojej wypowiedzi - chyba jest to kwestia niezrozumienia.
Niezrozumienie zdrady nie ma nic wspólnego z długością związku - bo jeśli jest mi źle to szukam rozwiązania [u źródła], by to zmienić, jeśli nie ma takiej możliwości to odchodzę [nie żyjemy w kraju, w którym nie masz wyboru]. Dla mnie zdrada jest problemem, a nie rozwiązaniem, czy poszukiwaniem uczucia [z moich obserwacji wynika, że rzadko miłość jest jej powodem].
Bycie samemu nie jest tożsame z samotnością.
Ale jak to się mówi, życie przed nami... i wszystko może się zdarzyć.