Film o niczym. Nudy totalne. Gdzie ta komedia ? Jak chcecie zobaczyć dobrą komedie kryminalną to
tylko Tarantino ! Ewentualnie bracia Coen. A na tę beznadzieje 7 psychopatów nie traćcie czasu.
The Guardian napisał, co znajduje sie na plakacie filmu, : "Tarantino spotyka braci Coen" wiec dziwne że przytoczyłeś te dwa nazwiska..
I nie trolluj, z ta jedynką to że odjebał
Ten kto wymyślił ten napis na plakacie chyba nigdy nie oglądał filmów wymienionych reżyserów. 7 psychopatów to nieporozumienie. Szmira totalna. Zamiast rzucać trollami lepiej napisałbyś czym ten film zasłużył na lepszą ocenę.
To ja napisze tyle ile ty napisałeś w swoim uzasadnieniu negatywnej opinii: film ma warstwy ;), jest arcyciekawy i tak, posiada wiele elementów komediowych. Tyle;P Polecam "In Brugia" tego samego reżysera
Ja tam praktycznie żadnych elementów komediowych nie widziałem. Na upartego znalazłbym kilka jak np. : pierwsze zacięcie się gnata, zajebiście duża torba z chipsami,
praca nie polegająca na okradaniu ludzi - w rządzie i coś tam jeszcze by się znalazło ale to wszystko za mało żeby podnieść ocenę chociaż na dwa. Całość to straszna kupa :/ Film jest arcyciekawy... w takim razie chyba dalsza dyskusja na temat subiektywnych odczuć nie ma sensu.
To nie jest komedia w trakcie której wybuchasz rechotem ja np ostatnio ja przy Tedzie, to jest komedia raczej w takim stylu ze kiedy ja ogladasz usmiechasz sie i myślisz/mówisz: Dobre! to było dobre. Mozę nie wszystko "łapałes"? Az sie dziwie że lubisz Tarantiono... Acha I na twoje określenie "nudny" odpowiedziałem antonimem, co potwiedzo że raczej nie zajarzyłes filmu, tekstu z warstwami tym bardziej
Co tam było do zajarzenia ? :D Ten film jest bezpłciowy. Gra aktorów, szczególnie Farrella na słabiutkim poziomie. Bardzo lubię Walkena ale zrobił błąd biorąc udział w tak beznadziejnej produkcji. Ta szmira nie ma nic wspólnego z Tarantino. Do najnowszego Django nawet nie ma podejścia. Napisz jakie widzisz podobieństwa w 7 psychopatach do filmów Tarantino.
Raczej podobieństwo poczucia humoru, np w pierwszej scenie gdzie dwóch cynglii gada pre minut niby o niczym i wykańcza ich Walet Kier. Za grę Sama Rockwella chociażby powinieneś podnieść swoją ocenę. Ale zdaję sobie sprawę że ten film jest nie dla wszystkich właśnie ze względu na specyficzne poczucie humoru.
Ta scena w ogóle mnie nie rozśmieszyła ale myślę że w głównej mierze przez słabą grę aktorską bo sam dialog nie był taki zły choć do Tarantino to i tak kur*wsko daleko. Ten cały Rockwell też jakoś mnie nie przekonał. Jakiś taki nijaki, nie bawił mnie w ogóle. Zaraz po tym włączyłem sobie scenę z Stephenem z Django i odrazu wrócił mi humor :D Myślę, że właśnie do tego typu humoru potrzeba odpowiednich aktorów. Jak np. duet Samuel L. Jackson i Travolta z PF, De Niro w Jackie Brown, Buscemi i Stormare z Fargo, Malkovich i Pitt z Tajne przez poufne.
Poza Cohenami i Tarantino na świecie istnieje wielu innych ciekawych reżyserów. Warto czasem się oderwać od Pulp-Django-Fargo-Fiction (wszystkie filmy świetne swoją drogą) i zapoznać się z brytyjskim spojrzeniem na kino ekstrawaganckie. Powtarzam raz jeszcze - 7 psychopatów to nie typowa komedia. Choć ja uśmiałem się na niektórych scenach niesamowicie.
Jak dla mnie jeśli chodzi o ten gatunek istnieją tylko oni i po obejrzeniu tej szmiry utwierdziłem się w tym jeszcze bardziej. Nie lubię angielskiego humoru, akcentu stąd np. filmy Ritchiego w ogóle mi nie podchodzą.
7 psychopatów prócz słabej gry aktorskiej i biednego scenariusza ma jeszcze jeden poważny minus. Praktycznie brak muzyki (sic ! ).
A, no jak Ritchiego też nie lubisz to w sumie nie ma o czym gadać, bo temu reżyserowi bliżej do nie go, niż do Tarantino czy Cohenów (nie wiem po co ktoś walnął ten napis na plakacie). Ale współczuję, osobiście Ritchiego też bardzo lubię, no a przekręt to już klasyk. Co do aktorstwa - to już myślę subiektywna opinia w dużej mierze - mi się aktorstwo podobało, strasznie lubię wszystkich aktorów obsadzonych w głównych rolach.
Właśnie już przed obejrzeniem tego filmu miałem obawy że może być lipa bo reżyser to Anglik. Od razu pomyślałem że może to być coś bardziej w stylu Ritchiego i niestety tak jest. Zachęciła mnie jednak "nie angielska" obsada (szczególnie Walken i Harrelson).
Naprawdę nie wiem co masz do angielskich aktorów. Akurat w tym filmie Farrel mnie nie zachwycił, ale Rockwell?! Moim zdaniem świetnie zagrał psychopatę i jednocześnie wiernego przyjaciela :D miałem niezły ubaw oglądając go...
No i git :) Każdy ma inny gust i byłoby nudno gdyby każdemu podobało się to samo. Poza tym ciężko jest się tłumaczyć ze swoich subiektywnych odczuć ;)
Pozdrawiam
Też pozdrawiam. Ostatnio wyszukuję sobie na filmwebie opinie z którymi się nie zgadzam, które czasem wręcz mnie irytują i zazwyczaj okazuje się, że trafiam na trolli bądź konowałów. Z Tobą przynajmniej można było sobie rzeczowo, bez inwektyw, podyskutować :)
Słaba gra aktorska??
Twoim zdaniem Rockwell, Walken czy nawet Harrelson zagrali tutaj słabo?? Boże widzisz i nie grzmisz.
Jednych aktorów się lubi drugich nie. Rockwella zobaczyłem pierwszy raz i nie przypadł mi do gustu - tak po prostu... Walkena bardzo cenię ale nie przekonał mnie tą rolą. Harrelson zagrał na swoim poziomie. Goguś Farrell - dno. Kurylenko w tym filmie jest chyba tylko po to żeby przyciągnąć więcej męskiej widowni. Wrzucanie jej na główny plakat - postaci która gra w jednej scenie - chyba to potwierdza. Waits - epizodyczna rola i szczerze mówiąc nawet nie zwróciłem na niego uwagi.
Co do Rockwella, to fakt, że można go nie lubić, a może bardziej postaci, jakie gra. Wg mnie gość posiada naturalne predyspozycje do odgrywania ról psychopatów - psychol to niemal jego sceniczne emploi (np. "Zielona mila"). Ale gra ich, moim skromnym zdaniem, przekonywająco.
Dlaczego Farrell niby zagrał dno? Uważam że to jedna z jego najlepszych ról zaraz po "In Bruges" tego samego reżysera. Jak dla mnie to właśnie Tarantino jest trochę przereklamowany. Oprócz Pulp Fiction i Wściekłych psów nie widzę w jego dziełach niczego rewelacyjnego. Nie wiem dlaczego każdy film jest porównywany z jego dziełami "Tarantino to, Tarantino tamto". Bracia Cohen mają filmy świetne i filmy średnie, ale napewno cenię ich bardziej niż Quentina.
Jeśli chodzi o 7 psychopatów to był całkiem śmieszny. Szczególnie scena w której Rockwell opowiada strzelaninę na cmentarzu strasznie mnie rozbawiła, ale to już kwestia humoru.
Tak jak piszesz to już kwestia humoru. Dla Ciebie to śmieszyło dla inny wręcz przeciwnie. Ty jesteś na tak, ja na nie, nic innego nie widzę w tej dysgusji.
gość ocenia film "Oscar" ze Stallone i "Miss Agent" na 6 a "7 psychopatów" na 1 ! ale baran!
Po pierwsze burakiem i trollem to jesteś ty jeśli nie potrafisz uszanować czyjegoś zdania. Tym bardziej jeśli ktoś potrafi uargumentować swoją opinie. Ale ty baranie jak widac tego nie rozumiesz :) Oscar i Miss Agent to zupełnie inne filmy niż 7 psychopatów mimo że na filmwebie mają wpisany ten sam gatunek. Będę miał litość i nie będę już komentował twoich ocen ;) Tyle i aż tyle do ciebie trollu.
Bo to nie komedia jest. Filmweb czasem się myli. Tu są jedynie elementy komediowe, a to różnica.
Ten film to czarna komedia i ten gatunek bardzo lubię. 7 psychopatów ma bliżej do Fargo niż do filmów Tarantino choć to bliżej nie oznacza że jest blisko bo jest w ch... daleko. Szkoda :/
Hmm, jeśli już na 1/10, to oceniłbym filmy typu „Pustynne węże z 2009 (oryg. „Sand Serpents”) albo dajmy na to "Dünyay Kurtaran Adam" szerzej znany jako "Tureckie Gwiezdne Wojny" – to dopiero były koszmarki! Ja tam się niczyich gustów nie czepiam, ale uważam, że trzeba znać proporcje, do jasnej cholery! ;) 1 dla „Psychopatów”? W takim razie na ile w tej skali oceniłbyś w/w przeze mnie? Jeśli chodzi o komedie, to jak się tak dłużej zastanowić, żadna nie jest śmieszna – w każdej albo nabijają kogoś w butelkę, albo podkładają świnię albo wręcz bez orientu w mordę walą (żeby tylko z piąchy). Idąc tym tropem każda komedia jest więc zarazem tragedią dla kogoś (bo z kogoś się śmieją, obrażają słownie lub ręcznie itp.), nie? Np. co jest śmiesznego w „Pulp Fiction”? Flugi Travolty czy Jacksona? To, że Walken przez ileś tam m-cy w Wietnamie nosił zegarek kumpla w d...pie? Wrzuta w stylu „Zed zszedł”? (nawiasem mówiąc uważam „Pulp Fiction” za film bardzo dobry i naturalnie, że śmieszny). Przykłady oczywiście można mnożyć – myślę, że jestem w stanie obalić każdy śmieszny moment najbardziej śmiesznej komedii. Oczywiście wiem, że nie będzie to nic innego niż sofistyka czy demagogia, ale co mi tam! Mnie się tam „Seven Psychopaths” podobało i dałem 8/10. Tyle.
OK faktycznie oglądałem jeszcze gorsza gówna. Poza tym już mi złość trochę minęła :P więc podniosę ocenę o 2 oczka w górę za te kilka momentów w filmie które wywołały u mnie zaledwie lekki uśmieszek ;)
A co do śmieszności komedii to tak jak napisałem chodzi o aktorstwo. Np. Nikt nie potrafi tak bluzgać jak Samuel L. Jackson :D Te miny, ten głos :D Wsadziłbyś ten sam dialog w usta innego aktora i przestałby być śmieszny. Walken w tej scenie z zegarkiem w dupie pokazał więcej niż w całych 7 psychopatach.
Spoko. Inna sprawa, że nie ma co się tak od razu na siebie obrażać i wrzucać od trolli (mam na myśli pierwszych kilka postów od góry) - jak mawiał mój znajomy: "szkoda sensu" ;)
Zgadzam się. Wszyscy starali się: reżyser napisał scenariusz, aktorzy robili różne miny, a wyszło to co wyszło. Czyli duża kupa i ból w tyłku. Film mimo niskiego budżetu po czterech miesiącach zarobił aż...1 mln. Praktycznie ledwo się zwrócił. To dowód na to co myślą o nim odbiorcy.