PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=239166}

Aż poleje się krew

There Will Be Blood
7,7 91 026
ocen
7,7 10 1 91026
8,7 44
oceny krytyków
Aż poleje się krew
powrót do forum filmu Aż poleje się krew

Bezduszna perfekcja

ocenił(a) film na 7

Paul Thomas Anderson stworzył monumentalne dzieło, które odczytywać można na wiele najróżniejszych sposób, a każdy z nich pełen jest treści i znaczeń.

Po pierwsze jest to historia pionierów współczesnego amerykańskiego przemysłu. Opowiada o ludziach pozbawionych skrupułów, którzy potrafią znakomicie wykorzystać nadarzającą się okazję, by osiągnąć sukces. Płacą za to olbrzymią cenę, lecz są do tego przyzwyczajeni. Główny bohater, wbrew stereotypom filmowy, nie jest zniszczony przez sukces - on odnosi sukces, ponieważ został zniszczony i ponieważ teraz stać go na bezwzględność.

"Aż poleje się krew" to również komentarz do aktualnej sytuacji na prawej stronie polityki amerykańskiej, gdzie mamy silne powiązania biznesu, konserwatywnych polityków i religii. Anderson tworzy wyrazisty obraz nakręcającej się spirali korupcji, która prowadzi do duchowej katastrofy. Powraca tu pesymistyczna wizja duchowej pustki i miałkości, jaką reżyser tak udanie zaprezentował w "Magnolii".

Rozszerzają poprzedni wątek, nowy film Andersona to także historia walki dwóch religii: religii ducha i religii ciała. Obie okazują się narzędziem w rękach ludzi bezwzględnych, słabych a jednocześnie na tyle silnych, by odziewać się w szaty proroków czy to mamony (jak Daniel) czy też duchowego zbawienia (jak Eli). W ich oczach ludzie są niczym więcej jak pionkami w niekończącej się grze o władzę i wpływy.

I w końcu jest to historia niezwykłego związku człowieka z Ziemią. Daniel jest postacią kompletnie aseksualną. Całe jego libido zostało skierowane w ziemię, w poszukiwanie ropy. Prowadzi to do wywołania niezwykle seksualnie napiętej relacji z ziemią (czy raczej Ziemią), która staje się trójosobową pierwotną boginią. Jest Dziewicą, kochanką, którą Daniel musi zdobywać, powoli rozdziewiczać, przygotowywać, aż się przed nim otworzy, mokra i gotowa przekazać mu swe bogactwa. Jest też Matką, która obdarza go wszelkimi dobrodziejstwami, dzięki którym staje się bogaczem, zabezpiecza wszelkie swoje potrzeby. Jest również Wiedźmą, która za swoje dary każe sobie słono płacić, ceną jest obsesja, niekończące się pragnienie, które wciąż od nowa trzeba nasycać, penetrując, spijając, walcząc, aż w końcu polać musi się krew.

Najnowsze dzieło Andersona to obraz wycyzelowany, dopieszczony, perfekcyjny w każdym calu. Od strony technicznej nie sposób wskazać choćby jedną wadę. A jednak nie potrafię się do filmu tego przekonać. Nie wiem czemu, ale kiedy myślę o tym filmie, nieuchronnie przychodzi mi do głowy postać Alberta Speera. Tak jak Speer, tak i Anderson stworzył prawdziwego molocha, który zapiera dech w piersiach, lecz w obu przypadkach to, co czuje się najbardziej to całkowity, absolutny brak duszy. "Aż poleje się krew" pod masywną formą kryje czarną dziurę, której nic nie jest w stanie zapełnić. Film jest sztuczny i koniec końców udawany. Paradoksalnie podkreśla to najmocniej znakomita gra Daniela Day-Lewisa. Jest w swej grze tak perfekcyjny, że jego Daniel zamiast być człowiekiem targanym przez wewnętrzne demony, sprawia raczej wrażenie androida bezbłędnie imitującego ludzkie zachowania. Jednak imitacja nigdy nie zastąpi oryginału.

"Aż poleje się krew" wyraźnie udowadnia, że czasem lepiej zrobić film z wadami, lecz w zamian posiadający choć okruch ludzkiej duszy. Niestety obraz Andersona jest na wskroś bezduszny.

ocenił(a) film na 9
torne

"Aż poleje się krew" wyraźnie udowadnia, że czasem lepiej zrobić film z wadami, lecz w zamian posiadający choć okruch ludzkiej duszy. Niestety obraz Andersona jest na wskroś bezduszny. ''

Film jest bezduszny, jak główny bohater. Anderson nie przypadkowo tak a nie inaczej skonstruował ten film.

ocenił(a) film na 7
GhostFace

tyle że główny bohater wcale nie jest bezduszny, wręcz przeciwnie - jego dusza nieustannie krwawi, za co 'obwinia' cały ród ludzki

ocenił(a) film na 9
torne

byc może miał dusze, ale w filmie pokazane jest doskonale jak ona zanika, pojawia się ''bezduszna'' nienawisc to calego gatunku ludzkiego

ocenił(a) film na 7
GhostFace

Tak? A kiedyż to ona ginie? W którym momencie pojawia się owa nienawiść? Sam bohater twierdził, że miał ją od zawsze, że jest to piętno rodzinne, przekazywane razem z krwią. Oczywiście fakt, że 'nienawidził' ludzi nie czynił go mniej spragnionym bliskości drugiej osoby. Jednak już w pierwszej scenie widzimy, że jest od innych odizolowany, pozbawiony typowej empatii. Ale w żadnym momencie, nie zatracił duszy... no może poza końcem, kiedy mówi dwuznaczne "I'm finished"

ocenił(a) film na 9
torne

nienawisc narasta w filmie praktycznie z minuty na minute, po przeniesieniu akcji w czasie o kilkanascie lat osiąga kulminacje. Plainview nie potrzebuje juz nikogo ma wszystko i nienawidzi wszystkich, łącznie z synem którego kiedys jednak darzył uczuciem, pomimo że był tylko ''przygarniętym''. Jesli chodzi o zatracenie duszy to chyba nie rostrzygniemy tego do końca, jak dla mnie Plainview jest pusty w srodku od poczatku kiedy go poznajemy. Syn był dla niego elementem gry biznesowej(sam tak mówi), jest nastawiony na zysk, na posiadanie za wszelką cene, tu nie ma miejsca na ducha, on jest swoim własnym Bogiem-Królem i zjada każdego i wszystko co staje na drodze, czyli jest w pewnym sensie ''bezduszny''.

ocenił(a) film na 9
GhostFace

Istotnie bohater sam mówi, że jest taki od zawsze, że tą nienawiść do ludzi ma w sobie zaszczepioną odkąd pamięta. Zgodzę się jednak z GhostFace, że film jest studium narastania tej nienawiści i zatracania się w niej aż do kulminacji, jaką jest rozmowa z dorosłym już synem i zerwanie przez Daniela ostatnich więzi, które jeszcze mogły czynić go ludzkim w naszym oczach - więzi z rodziną. Bohater Day-Lewisa to człowiek pozbawiony empatii. Owszem, przygarnia chłopca osieroconego przez jego współpracownika, ale cały film widać, że jego relacje z synem są nacechowane surowością i chłodem. Daniel traktuje go bardziej jako wspólnika, przysposabia go do przejęcia kiedyś jego interesów, do kontynuowania tego, co on zaczął. Plainview tak po prostu traktuje ludzi - jako narzędzia do osiągnięcia celu. Jest wyrachowany, bezwzględny, pozbawiony skrupułów. Myślę, że jest bezduszny.
Ale emocjonalny chłód tego filmu wynika też z czegoś innego. Anderson stara się nie osądzać swojego bohatera. Jego obraz jest studium jednostki, wiwisekcją. Reżyser prowadzi metodyczną obserwację, przygląda się Danielowi chłodnym okiem. Zwróćmy uwagę te długie, nieruchome ujęcia, na kamerę obserwującą (niekiedy natrętnie) zachowanie bohatera w różnych sytuacjach. Anderson nie chciał chyba jakoś szczególnie demonizować Daniela. Postanowił umieścić go w centrum swojej opowieści i oddać proces dojrzewania jego nienawiści i jej niszczycielskiego wpływu na otoczenie.

ocenił(a) film na 7
Dwight_

Cóż, muszę powiedzieć, że zupełnie inaczej odczytuję postać Daniela. Wasza interpretacja narastającej nienawiści trudno jest mi pogodzić choćby z chwilą wahania tuż przed zabiciem 'brata' czy też jeszcze wyraźniejszą sceną wspominania syna-dziecka, już po jego wygnaniu.

W moim przekonaniu Daniel odrzucił ludzi już na długo przed rozpoczęciem fabuły. Odrzucił, całkowicie i dobitnie zraniony. Jego jedyną obroną była niechęć i izolacja. Jednak cały czas tkwi w nim pragnienie kontaktu z drugą osobą. Ten kontakt stara się nawiązać z synem. I jak to robi?! W sposób jedyny, jaki zna: czyni go właśnie swoim wspólnikiem. To olbrzymie poświęcenie dla osoby, która sama opisuje siebie jako osobę rywalizującą, która nie chce, by ktoś poza nim posiadał! Kiedy przypomnimy sobie te słowa i zobaczymy, cóż też uczynił on dla H.W., widać wyraźnie, że w sposób niezdarny właśnie okazywał mu miłość.

Kiedy ten delikatny kontakt został zerwany za sprawą głuchoty, dla Daniela był to cios. Bo też bez empatii, bez okazywania uczuć, do czego nie był już zdolny, nie miał już żadnej możliwości kontaktu z nim. A jednak w końcu znów się spotkali.

Scena wyjawienia prawdy synowi jest kluczowa i niezwykle dramatyczna. Jestem sobie w stanie całkiem spokojnie wyobrazić, że podobną scenę w młodości przeżył sam Daniel. Stał się tym, co sam w innych nienawidził. Niesprawiedliwość, której sam doświadczył w młodości, teraz jest jego udziałem raz jeszcze. I znów wspomnienie szczęśliwych scen z dzieciństwa syna pokazuje, że ta nienawiść jest tylko maską, obroną. Jednak skostniała tak bardzo, że nie może się już od niej uwolnić.

Stąd też uważam, że w polskim tłumaczeniu błędnie przetłumaczono jego ostatnie słowa na "Skończyłem" - powinno być raczej "Jestem skończony"

ocenił(a) film na 9
torne

ja tez odebralem film w ten sposob, ze nienawisc byla w Danielu od zawsze. tak jak "Obywatel Kane" zaczyna sie od ujecia na tabliczke "wstep wzbroniony", tak w "there will be blood" widzimy Daniela z kilofem, gdzies pod ziemia (a potem tam jeszcze wpada, wyrazny sygnal rezysera, ze ciezko bedzie mu opuscic te otchlan, tym bardziej ze mowi na rope "she"). Tyle, ze "Obywatel Kane" to sa retrospekcje i caly czas jestesmy swiadkami przemiany bohatera (mamy dziecinstwo, mlodosc, itd), a w "There will be bowl ( :D)" widzimy, do czego ta nienawisc go doprowadza, a Daniel sie specjalnie nie zmienia.

Generalnie, co myslicie o finalowym "I'm finished" i kim w zyciu Daniela byl Eli? Czekam na propozycje...

ocenił(a) film na 10
torne

Zna się tu ktoś bardzo dobrze na angielskim i może powiedzieć czy w tym języku jest inne słowo na to, aby określić że ktoś jest spełniony? Ja wiem tyle, że "I'm finished" na pewno nie oznacza polskiego "skończyłem", bo tak by było gdyby Daniel powiedział "I've finished", jednak on mówi jaki jest. I tu nasuwa się poważny problem, bo jeśli "finished" to polskie "skończony", czyli niemający perpektyw na przyszłość, to odbiór w gruncie rzeczy całego filmu jest inny niż gdyby owo "finished" znaczyło "spełniony".

Nie potrafię tego problemu rozwiązać, zwłaszcza, że na przykład ten słownik: http://www.thefreedictionary.com/finished podaje właśnie te dwa znaczenia tego słowa... No i o co chodziło Danielowi? A może takie skonstruowanie tego zdania jest zupełnie celowe?

ocenił(a) film na 8
simek

skończony, spełniony to to samo.

Skończony ma w polskim jeszcze znaczenie potoczne - i oznacza jakieś niepowodzenie, załamanie. Jednak słowo finished nie ma z tym nic wspólnego, tak mi się wydaje.

ocenił(a) film na 10
Uzi

Ma. W linku który podawałem również, tak jak w języku polskim są dwa znaczenia słowa finished. Może przytoczę: Having no more use, value, or potential...

ocenił(a) film na 9
torne

Twoje odczytanie postaci Daniela jest również jak najbardziej trafne. Z tym, że ja widziałem jakąś wersję bez tych scen wspominania dzieciństwa syna :/ One rzeczywiście rzucają trochę inne światło na bohatera.

Nie twierdzę, że Plainview nie szuka kontaktu, ale moim zdaniem nie czyni tego bezinteresownie. Adaptowany syn ma być wspólnikiem w interesach. Owszem, Daniel nie znosi konkurencji, ale w synu widzi zapewne możliwość ciągłości swojego imperium, w jakimś sensie kontynuację jego samego. Gdy H.W. chce odejść i założyć własną kompanię, Plainview zwraca swą nienawiść przeciwko niemu. Pokazuje tym samym, że prawdziwej miłości nigdy w nim nie było. Dopóki syn był po jego stronie i był mu potrzebny (a także od niego zależny), wszystko było w porządku. Gdy dorósł do samodzielności i stał się potencjalnym konkurentem, przestaje być dla niego synem. Kolejna sprawa - powrót "brata" cieszy go, bo ten może mu pomóc "złapać drugi oddech" w jego walce z całym światem, pomóc rozprawić się "z tymi ludźmi". Gdy Henry broni się, że etap nienawiści ma już za sobą, Plainview twierdzi, że to, co jest w nim, jest i w jego bracie. Daniel chciałby, by tak było. Chciałby, by ktoś nienawidził tak mocno jak on, by móc być jego wspólnikiem, a jednocześnie był godzien zaufania, jako człowiek tej samej krwi. Gdy prawda o "bracie" wychodzi na jaw, Plainview zabija go. Moment wahania nie jest tu chyba kluczowy. Plainview nie jest przecież potworem, maszyną do zabijania. Przekracza jednak pewną granicę i nie robi to chyba na nim większego wrażenia.

Ja myślę podobnie jak ty, a mianowicie, że bohater "wyrzekł" się ludzi na długo przed tym, zanim zaczyna się akcja. Gdy go poznajemy jest już tym zamkniętym w sobie, bezwzględnym i nienawistnym człowiekiem. Z tym, że nie stał się przecież taki z dnia na dzień. I tak jak ta świadomość zapewne w nim dojrzewała przez jakiś czas, tak samo to, do czego go to prowadzi, także obserwujemy na przestrzeni lat, w miarę rozwoju akcji. Widzimy jak przekracza kolejne granice, jak rozpada się więź z jego przybraną rodziną, jak posuwa się do zabójstwa.

Jeśli chodzi o ostatnie słowa Daniela, myślę, że tu nie ma dobrej recepty, bo jakiekolwiek tłumaczenie zawsze będzie wyborem jakiegoś znaczenia, a w tym przypadku myślę, że jet ich więcej niż jedno. Angielskie "I'm finished" można chyba odczytywać różnie, w zależności od kontekstu. Plainview rzuca to od niechcenia do służącego jakby skończył przyjmować gościa, choć my wiemy, że zakończył jeszcze coś innego - porachunki ze swym największym przeciwnikiem. Ale mogłoby to również oznaczać, że sam jest skończony, jak piszesz. Moim zdaniem tutaj wieloznaczność angielskiego oryginału sprawdza się najlepiej.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Dwight, yyy, jesli do mnie jest skierowana pierwsza czesc postu, to nie pisalem o dziecinstwie Daniela Plainview, a o dziecinstwie Charlesa Fostera Kane'a... Myslalem, ze dostacznie zrozumiale.

Co do postaci Henry'ego... Mysle, ze sa dwa czynniki, ktore przyczynily sie do tego, ze Daniel go zabil:
1. Oczywiscie, oszustwo.
2. Fakt, ze Daniel sie przed nim otworzyl. Chyba wlasnie podczas scen z Henrym poznajemy Daniela najlepiej. Plainview nie chcial, zeby Henry go opuszczal z taka "wiedza", wiec go zabil.

No, a moze o cos o Elim?? To w koncu chyba druga najwazniejsza postac filmu. Jak go odebraliscie??

ocenił(a) film na 10
druid_3

zabił go bo był świrem a Eli to oszust jeb*any jakich wielu na świecie - żeruje na ludzkiej głupocie a sam jest zbyt leniwy żeby coś zrobić.. Daniel natomiast myślał tylko o jednym - żeby zarobić jak najwięcej - to typ; który im więcej ma tym więcej chce za wszelką cenę - zapominając o bliskich i pozbawiony skrupułów.

ocenił(a) film na 9
druid_3

druid, mój post był odpowiedzią na post torne'a. Również myślałem, że to zrozumiałe ;)

Jeśli chodzi o postać Eli'a to można ją odczytywać jako karykaturalne odbicie Daniela. Równie pazerny, żądny władzy i bogactwa, ale starannie ukrywający swoje intencje pod maską spokojnego, głęboko wierzącego młodzieńca. Ten kontrast między prawdziwym, a udawanym obliczem Eli'a, jest nieco przerysowanym (myślę, że świadomie) portretem duchowej korupcji ludzi omotanych żądzą sukcesu. Jest także inna kwestia. Torne w pierwszym poście napisał trafnie, że Plainview "odnosi sukces, ponieważ został zniszczony i ponieważ teraz stać go na bezwzględność". Eli'a to przerosło - przerósł go sukces, do którego pretendował, okazał się słaby, nie tak zdecydowany i nie tak inteligentny. Przywództwo nad lokalną społecznością na niewiele mu się zdało. Być może jest tu też zawarty jakiś komentarz do religii (w rozumieniu instytucjonalnym) - że jest to mianowicie wielkie oszustwo, pozory prawdziwej wiary i duchowości maskujące tą samą, odwieczną walkę o władzę i wpływy, jaka staje się udziałem ludzi takich jak Plainview, Eli i im podobni.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

generalnie, film jest reklamowany jako opowiesc o chwiwosci, ropie i bogu... no ja mimo wszystko boga w tym filmie nie widze. juz nie chodzi tutaj o postac samego eli'ego, ale tez o instytucje, ktora kieruje... no i tu rodzi sie pytanie, skad taka wrogosc daniela? zrozumiale jest, ze daniel nie dopuszcza do siebie boga w zadnej formie, no ale przeciez w eli'm nie ma boga... inna opcja jest taka, ze daniel nienawidzi eli'ego za slabosc, o ktorej wspomniales, a moze przede wszystkim za falszywosc.. a moze go nienawidzi, bo widzi w nim siebie?

poza tym, oczywiscie swietnym zabiegiem jest rozdwojenie Paula Dano na Paula i Eli'ego.

ocenił(a) film na 9
druid_3

Film jest reklamowany jako opowieść o religii, a nie Bogu. A to znacząca różnica. Bo rzeczywiście, ja również Boga się tam nie dopatrzyłem. Bohaterowie nie zawracają sobie Nim głowy, choć mówią o Nim często. Ale są oni wyprani ze wszelkiej duchowości. Dwie bliźniaczo podobne sceny wydają się tu znaczące: pierwsza to wymuszony chrzest Daniela, który ochoczo wykrzykuje, że jest grzesznikiem, by po chwili z zadowoleniem mruknąć pod nosem, że dostał swój upragniony rurociąg. Druga to odwrócenie ról w końcówce: Daniel namawia Eli'ego, by wypowiedział słowa "Jestem fałszywym prorokiem, a Bóg to zabobon". Ten zgadza się, pokazując tym samym, że nie różni się w tym względzie od Daniela. Choć mieni się duchownym, wykorzystuje do swych interesów religię, traktuje ją instrumentalnie. W filmie Andersona prawdziwą wiarę zastąpiła jej zewnętrzna, a przy tym karykaturalnie wyolbrzymiona otoczka: natchnione słowa, które nic nie znaczą w kontekście czynów i postaw bohaterów, oraz teatralne, puste gesty. Zauważ jak przedstawiony jest tu Kościół Trzeciego Objawienia, jego wyznawcy, jego obrzędy - cyrk nawiedzonych oszołomów z prorokiem miotającym się i wrzeszczącym dla lepszego efektu. Religia w filmie Andersona nie jest żadnym kontrastem dla wyrachowanych, egoistycznych i bezwzględnych poczynań Daniela. Charakteryzuje ją podobny fanatyzm i wykorzystywanie ludzi do swoich celów.

A czemu Daniel zabił Eli'ego? To proste. Bo nie tolerował konkurencji i sprzeciwu. Eli ośmielił się stanąć mu na drodze, ośmielił się domagać czegoś dla siebie z tego, co Plainview uważał za swoje i tylko swoje. Aczkolwiek zgodzę się w pełni z tym, co piszesz - że Daniel nienawidził jego słabości, jego fałszywości, a także tego, że dostrzegł w nim swoje wynaturzone odbicie. Na zabójstwo Eli'ego mogło się przecież złożyć to wszystko razem.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

uwazam ze decyzja o przygarnieciu H.W. nie byla podjeta z wyrachowaniem, Daniel twierdzi ze nienawidzi wiekszosc ludzi, widzi w nich to co w czlowieku najgorsze, jednak jego stosunek do dzieci przedstawiony zostal w sposob zdradzajacy pewne uczucia (wyrazane dosyc nieporadnie ale jednak niewatpliwie jakas czastka duszy nie zostala do konca wypalona), przykladem moze byc tu scena w pociagu (Daniel z niemowleciem na rekach). ale nie chodzi tylko o relacje z przybranym synem, rowniez dziewczynka o imieniu Mary bita przez ojca nie byla mu obojetna, znal jej problemy, uruchomiony szyb nazwal na jej czesc.
Dzieci cechowala niewinnosc, jeszcze nieskazona zadzami dlatego tylko w ich strone mogl skierowac swoje uczucia, syna nie odrzucil ze wzgledu na gluchote, mysle ze dopiero kiedy H.W. podpala dom (z zadrosci o ''brata'' Daniela?) zdaje sobie sprawe ze jego syn wlasnie wkroczyl w swiat okrutnych namietnosci.Niestety, proba powrotu do syna tylko poglebia nienawisc oraz utwierdza go w przekonaniu o ludzkiej bezwglednosci.

ocenił(a) film na 10
torne

"...w siódmym niebie nienawiści zmiłowania ani gram,
w siódmym niebie nienawiści lepiej niż na haju nam..."

ocenił(a) film na 10
torne

jak dla mnie ten film jest genialny - ale jednak nie zaczarował mnie do tego stopnia jak Dom Dusz...
co oczywiście nie znaczy że dyszka się nie należy. z czystym sumieniem mogę powiedzieć że jest to arcydzieło!

torne

Z tych wszystkich 41 tematow (jak narazie) jest to najlepsza interpretacja (dyskusja) o tym filmie tutaj :)

torne

A i zapomnialem dopisac; interpretacje, ktore otworzyly mi szerzej oczy, poniewaz niewatpliwie produkcja ta jest trudna dzieki swojej wieloznacznosci, metaforycznosci. Wlasnie dzieki tym kwestiom (wieloznacznosci) jak i sam wyraz ukazania postaci, a rowniez ich osobowosci, patrzac pod kątem roznych plaszczyzn zaawartych metafor, film ten zyskuje za kazdym razem szereg ciekawych konkluzji, ktore ~torne i ~Dwight bardzo fajnie wyjaśnili :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones