pod wieloma względami film przypomina slahsery z lat 80ych: mamy tu leśną lokalizację, mamy też wśród narzędzi kultowe nożyce z "the burning". niestety, ale do tego filmu jest mu bardzo daleko.
fabuła jest standardowa i w sumie mi to nie przeszkadza, bohaterowie są przesadnie debilni i irytujący, jednak, gdy zaczyna się "slashing" spodobało mi się nich to, iż naprawdę przejmowali się śmiercią kolegów/ koleżanek. oczywiście sposób, w jaki nasi aktorzy odegrali to "przejęcie" się nie jest wybitny, ale zawsze coś....
zabójcy prawie w cale nie widać, szkoda, wolę zamaskowanych wariatów :), ale przynajmniej nie znamy jego tożsamości i poznajemy ją dopiero na końcu, tak jak lubię. zabójca korzysta głównie z kuszy i wspominanych nożyc do tego mamy jeszcze jedno ciekawe narzędzie zborni (nie wiem co właściwie było) jednak większość scen zabójstwa jest średnia i za mało krwawa. mimo to jedna była bardzo fajna (zakochani odeszli razem, jakie to romantyczne).
film nie jest straszny, nie ma klimatu i nie prawie wcale gore, jednak ogląda się go całkiem dobrze, a na dobrą sprawę, co to coraz lepiej. może dlatego, że jest dużo akcji, sporo lokalizacji i satysfakcjonujący body-count, może też dlatego, że jak na niskobudżetowy horror film "wygląda" w miarę nieźle.
tylko dla fanów slasherów 4/10