szczerze mówiąc po obejrzeniu filmu byłam w szoku, że nikt nie zareagował i, że dzieci pani baniszewski wierzyły w to, że to były boże kary, myślałam sobie, że 1965r. to przecież nie aż tak odległe czasy. Jednak po przeczytaniu ich prawdziwego życiorysu, widzę jak film daleko odbiega od prawdy. Po pierwsze rodzice dziewczynek nie byli tak dobrymi ludźmi jak przedstawiono to w filmie, matka siedziała w więzieniu, często kradła, ojciec też nie był świety, aż w końcu uznali, że dziewczynki im przeszkadzają. Dziewczynki miały jeszcze trójkę rodzeństwa które ich odwiedzało w domu gertrudy i nie widziało tego co się działo. W rzeczywistości również i tortury wyglądały inaczej, gertrudy uznała że sylvia jest obżartuchem, podczas posiłku dzieci podawały sobie kiełbasę którą faszerowali przyprawami i czym popadło a następnie sylvia musiała to zjeść, kiedy zwymiotowała, kazali jej zjeść także i swoje wymioty. Siostra sylvi, Jenny była niepełnosprawna. Niektóre tortury polegały na tym, że np. sylvia wchodziła po schodach na górę po czym dzieci zrzucały ją do piwnicy, i znowu kazali jej wchodzić i tak w koło. Albo urządzali jej kąpiele we wrzatku. Bądź też wcierano jej sól w otwarte rany. Sylvi również zdarzały się kradzieże ale raczej z przymusu niż z wyboru. Kilka dni przed śmiercią sylvi w domu była opieka i nawet policja ale nie przeszukali domu więc nic się nie wydało. Scena z butelką wkładaną do pochwy również została przekręcona gdyż w rzeczywistości gertrude kazała jej się rozebrac do naga i sama wepchnęła jej tą butelkę. Na kilka godzin przed śmiercią powiedziała do siostry że czuje że umiera. gdy gertruda chciała podać jej posiłek sylvia powiedziała, żeby dała go psu bo jest bardziej głodny. Dziewczyna nie zmarła w piwnicy, tylko podczas kąpieli,po wyciągnięciu jej z wanny zauważyli, że nie żyje. masakra