Amerykańska zbrodnia

An American Crime
2007
7,4 28 tys. ocen
7,4 10 1 28110
6,9 8 krytyków
Amerykańska zbrodnia
powrót do forum filmu Amerykańska zbrodnia

Szkoda, że film nie ukazuje prawdy. To jakiś żart? Polecam "dziewczynę z sąsiedztwa " , o wiele lepiej rysuje tą okrutną zbrodnię.

emaja21

Hmm. . . Chyba jednak nie masz racji, to właśnie American Crime opowiada prawdziwą historię Sylvii Likens. "Dziewczyna z sąsiedztwa", to film na podstawie książki Jacka Ketchuma, który nie opisał historii Sylvii, jej dramat był dla niego aspiracj, nie jest jednak na faktach. "Dziewczyna . . ." jest o wiele bardziej brutalniejsza, to fakt- najprawdopodobniej dlatego, że Ketchum chciał wywołać jeszcze większą nienawiść i obrzydzenie dla oprawców Sylvii. . .

ocenił(a) film na 7
niczegoniezaluj

"Dziewczyna..." jest brutalniejsza, a zatem też bardziej realna. W "American Crime" Gertie mnie rozśmieszała, była anemiczna, w rzeczywistości była bezwzględna i okrutna.

emaja21

Nie zgadzam się. "GND" jako film jest po prostu mocniejszy a postać Baniszewski bardziej wstrząsająca, ale nie jest bliższy prawdziwym wydarzeniom.

" "Dziewczyna..." jest brutalniejsza, a zatem też bardziej realna. "

Jedno z drugim nie ma przecież związku. Fakt, twórcy "GND" bardziej skupili się na ukazaniu brutalnych zdarzeń z piwnicy - tortury zajmują więcej ekranowego czasu i przedstawione są w bardziej realistyczny sposób.
Przez te zabiegi film może wydawać się bardziej "realny", ale nie znaczy to, że jest bliższy prawdziwej historii czy też wierniej oddaje emocje oraz psychikę i charakter bohaterów.
Czytałem fakty z tego, co działo się w domu Getrude oraz zeznania sądowe. Wiadomo, film oparty na faktach zawsze pozostanie tylko przybliżeniem i swego rodzaju interpretacją rzeczywistości (nawet wówczas, gdyby miał być dokumentalny). Ale porównując te dwa tytuły, moim zdaniem to "AAC" jest obrazem bliższym prawdziwym wydarzeniom a postać Baniszewski jest psychologicznie zarysowana bardziej wiarygodnie i z odpowiednią dla niej dramaturgią.

[ Ponadto na plus dla "ACC" można zaliczyć lepszą grę aktorską niż w "GND" (Ellen Page to jedna z lepszych aktorek młodego pokolenia, co w pełni potwierdza w tym filmie) oraz lepszą muzykę. ]

ocenił(a) film na 7
LEERY

A ja się nie zgadzam z Tobą. W GND nie znosiłam Ruth, wzbudzała we mnie najgorsze uczucia, to oznaczało, że dobrze zagrała, natomiast E. Page jak już wspomniałam wcześniej- rozśmieszała mnie. Nie wiem czy mówimy o tym samym morderstwie.... Chyba nie czytałeś za wiele o tym, skoro uważasz, że AC jest bliższe prawdziwym wydarzeniom. W realu Baniszewski była bezwzględną sadystką, torturowała psychicznie i fizycznie. GND zdecydowanie bardziej mną wstrząsnąl. Był bliższy odczuciom, które przeżywałam czytając artykuły na ten temat i oglądając zdjęcia tej piwnicy.

ocenił(a) film na 7
LEERY

PS:
Fakt, że wg Ciebie E.Page jest jedną z najlepszych aktorek młodego pokolenia nie oznacza od razu, że w tym filmie też dobrze zagrała. Nie wiem na jakiej podstawie wysunąłeś tą tezę.

emaja21

Musze przyznać, że jednego nie rozumiem w Twojej wypowiedzi. Skoro Ellen Page Cie rozśmieszyła, to może jednak oglądałaś jakąś komedię z jej udziałem? Ja po seansie "AAC" wcale się nie śmiałem... :| Widocznie mamy różne wrażliwości. Oczywiście masz prawo nie zgadzać się z moją opinią. Ja natomiast podtrzymuję wszystko, co napisałem wcześniej. W moim odczuciu "AAC" jest bliższy tym opisom wydarzeń, z którym miałem okazję się zapoznać i moim wyobrażeniom o tej tragedii. Należysz do tych osób, które bardziej koncentrują się w porównywaniu tych dwóch filmów (do siebie nawzajem ale i do autentycznych wydarzeń) na makabrycznych środkach wyrazu, jakie zostały w nich użyte. W takim razie już tłumaczę, dlaczego w moich oczach, pod tym względem, "AAC" wypadł lepiej.
Wstrząsające wrażenie jakie wywiera ten film, nie jest spowodowane brutalnymi scenami w sensie dosłownym. To, co w filmie tak mną poruszyło i zszokowało zarazem, to nie makabryczne ujęcia tortur, do których kino przyzwyczaiło nas w ostatnim czasie filmami w stylu "Piła". Tutaj reżyser nie pokazuje z chirurgiczną precyzją scen bólu Sylvii, tylko bardziej go widzowi sugeruje. Robi to w taki sposób, że do ostatnich sekund oglądałem film w nieprawdopodobnym wręcz napięciu i targany przeróżnymi emocjami. I tutaj właśnie ma miejsce mój ukłon w stronę Ellen Page. Uważam, że widok cierpienia na jej twarzy podczas choćby delikatnego dotyku jest dużo bardziej poruszający od dosłownie ukazanych scen tortur w "GND". Poza tym uważam, że "AAC" jest po prostu trochę lepszym filmem. Zresztą sprawdziłem przed chwilą i widzę, że nie jestem sam w swoim osądzie, bo zarówno na FilmWeb jak i np. imdb.com "AAC" został oceniony minimalnie wyżej niż "GND". Natomiast zdaję sobie sprawę, że to kwestia mojego gustu, do którego nie mam zamiaru przecież nikogo przekonywać. Również wrażania na temat gry aktorskiej Ellen Page lub tego czy Catherine Keener czy może Blanche Baker lepiej zagrały swoją rolę, są bardzo subiektywne. Nie mam zamiaru tutaj z Tobą polemizować na ten temat (chociaż warto może na marginesie dodać, że Catherine Keener dostała dwie nominacje za rolę Gertrude Baniszewski, do Złotego Globu i Emmy).
Poza tym widzę, że Twoje posty są mało merytoryczne, a mocno emocjonalne. W stylu: "To jakiś żart?", "rozśmieszyła mnie"... Mogę zrozumieć Twoje oburzenie, bo film Ci się nie podobał, ale nie zapowiada to dyskusji na argumenty. Wręcz przeciwnie, ślepe udowadnianie swojej racji. Wiadomo, że nie można przecież przekonać kogoś, żeby lubił, bądź też nie lubił, jakiegoś aktora lub filmu. Tego typu "rozmowy" uważam za bezcelowe. Zatem kończę i pozdrawiam!
P.S. Na przyszłość, piszemy:"tę tezę".

LEERY

Podpisuje się pod wypowiedzią LEERY`ego. To, że GND jest bardziej brutalna i makabryczna nie oznacza, że lepsza. Poza tym jak juz raz napisałam ukazuje nie do końca prawdziwą wersje wydarzeń. To, że baniszewski była bezwzględną psychopatką i nie zasluguje na żadną litość wie każdy, kto choć trochę interesował się tą makabryczną zbrodnią. Nikt z cała pewnością nie zamierza jej bronić, jednak jak sama zapewne zauważyłaś w GND fakty zostały mocno pozmieniane. Chocby nawet nazwisko Sylvii i gertrude, wątek miłośći głównej bohaterki i Davida, to również czysta fantazja autora. Nie zapominajmy również, że Sylvia tak naprawdę nigdy nie została zgwałcona, tak jak zostało to ukazane w GND. Moim zdaniem GND, to film który miał na celu przede wszystkim wstrząsnąć swoja brutalnością, obrzydzić do granic możliwości widza, czego oczywiście nie można mu odmowić. Cieszę się, że w AAC zrezygnowano z zabiegu terroryzowania makabrycznym obrazem widza a skupiono się bardziej na sferze psychicznej i emocjonalnej. Poza tym świetny pomysł ze sceną końcową. Moim zdaniem oba filmy są potrzebne; GND żeby wstrząsnąć widzem, przedstawić mu tę przerażającą zbrodnię na tyle mocno aby sam poczuł ból Sylvii, zaś AAC, żeby widz poznał choćby obrazowo całą historię jaka rzeczywiście miala miejsce. Uważam, że każdy kto obejrzał jeden z nich powinien obejrzeć też drugi.

niczegoniezaluj

Czy wy nie widzicie że prowadzenie tej rozmowy jest bez sensu? "Szkoda, że film nie ukazuje prawdy" a zaraz później "Dziewczyna... jest brutalniejsza, a zatem też bardziej realna".

Pierwszy raz nie wiem co napisać.

ocenił(a) film na 8
emaja21

Dziewczyny z sąsiedztwa nie oglądałam... W filmie "american crime" faktycznie sporo rzeczy pominięto, część rzeczy zmieniono(swego czasu troszkę się tą sprawą interesowałam). Film wcale nie był łagodny. Był brutalny i okrutny. Może zbyt wiele było tutaj domysłów (sam pomysł zamordowanej jako narratora). Mimo wszystko dobrze skręcony i przyzwoicie zagrany.

ocenił(a) film na 8
emaja21

Świeżo po "The girl next door". Emaja, bardzo się mylisz... Film "american crime" opisuje losy Sylvii, natomiast "Dziewczyna z sąsiedztwa" to ekranizacja książki luźno nawiązującej do zbrodni p. Baniszewski.
Ponadto porównując obydwa filmy, American Crime jest zdecydowanie lepszy - przynajmniej mnie bardziej przekonuje. Począwszy od aktorów, którzy w AC naprawdę świetnie odegrali swe role tudzież uderzało fizyczne podobieństwo (może poza główną oprawczynią).