Ostatnio rozkochałem się w rosyjskich filmach "mistycznych" (Powrót, Wyspa) i kolejnym na liście był A.R. Tak więc nastawienie miałem pozytywne, oczekiwałem kolejnego "trudnego" i głębokiego filmu. Ale coś nie zagrało tym razem ... Być może winą jest to, że oglądałem go na raty (dzieląc na części z odstępem ok. 2 tygodni). W każdym bądź razie jakoś nie ujął mnie dogłębnie tak jak chociażby dwa inne filmy rosyjskie wymienione już przez mnie.
Na tą chwile otrzymałby u mnie maksymalnie 6/10, ale gdzieś głęboko w sobie mam takie przeczucie, że być może tracę jedno z największych dzieł w historii kina (nie ukrywam, że utwierdzają mnie w tym przekonaniu odczucia innych osób na tym forum). Więc na razie nie wystawiam oceny i spróbuję za jakiś czas po raz drugi zmierzyć się z tym filmem, tym razem jednak mam zamiar go obejrzeć w jednorazowo i wtedy po raz drugi tu się wpiszę i wtedy już wystawię ocenę.
Mam podobne odczucia po obejrzeniu tego filmu . Z jednej strony niesamowity nastrój filmu , który mi się udzielił , a z drugiej strony mam wrażenie że coś mi umknęło , nie bardzo wiem co , ale zaważyło to na odbiorze. Nie zrobił spodziewanego wrażenia. Plus jest taki że ta świadomość zachęca mnie do kolejnego seansu ;)