na węzłowej łączce z gdzieś pomiędzy Niebem Nad Berlinem a Miastem Aniołów, z dość wyraźnym przechyleniem w stronę Nieba raczej, ale tylko w warstwie moralizatorsko-przesłankowej. więcej motywacyjnego wdupkokopanka, mniej poezji sakralnej, a tragizmu anioła skazanego na życie doczesne pełne odtąd cierpienia po śmierci ukochanej meg ryan w ogóle brak.
bardziej szkoła średnia niż wyższa, bardziej heca niż nieheca. jak nie heca z drakulami, to heca z zamienianiem się miejscami tudzież aniołami, zapomnij. to bogaci i biedni, bogaci i biedni, bogaci i biedni. Zakręcony Piątek 3.
seth rogen, w filmie lat czterdzieści, robi co może, żeby nie być sethem rogen - z umiarkowanym powodzeniem. keanu reeves, w filmie lat dwanaście, robi co może, żeby zostać prawdziwym aktorem - ze spodziewanym niepowodzeniem. kurcze, to już nawet ben afleck bardziej był przekonującym aniołem, a przecież wszyscy pamiętamy, jak bardzo nieprzekonującym aniołem był ben afleck. bolek numer trzy, lawirujący gdzieś pomiędzy nimi wszystkimi, najlepszy, z dobrą miną do złej gry, ma coś z joego pesci.
sama historia jest nienajlepsza, a najlepsza jest wtedy, kiedy odwraca się bokiem do schematu, zabierając nas raz po raz w dość nieoczywiste miejsca. samego schematu się tu nie rozsadza, jedynie wodzi się nas odrobinkę za noski, wyprowadza w pola, prowadząc bardziej śmiałymi, mniej wydeptanymi ścieżkami, których kresem będzie dojście do punktu wyjścia z jednoczesnym rozpoznaniem tego miejsca po raz pierwszy, ale na wyższym poziomie spirali, czego i tak się domyślamy.
dickensowska przemiana wewnętrzna w sam raz na święta, niezależnie od wyznania i przebrania.