Także tego... Powinien się skończyć w momencie jak Mia wali lalką o łóżeczko i rzuca o podłogę, po czym odkrywa, że to "jej córka". Wtedy myślę że film dałoby się uratować. A tak, jak wiecie... Dupy nie urywa i jest po prostu słaby.
Popieram, strasznie słaby. Spodziewałem się czegoś lepszego, coś na miarę obecności, a wyszło "kamieni kupa". Być może mnie już od jakiegoś czasu nic nie straszy, może to przez tą wersję z napisami, ale całościowo mnie nie przestraszył w ŻADNYM momencie. No nic, należy czekać na drugą część Obecności i sądzić, że tam się coś "zadzieje".