Po obejrzeniu Obecności nie mogłem się doczekać aż wyjdzie Annabelle, a tu ogromne rozczarowanie, nie wiem czy to była historia oparta na faktach i czy próbowano ją odzwierciedlić w filmie ale dawno nie zawiodłem się tak długo oczekując na kolejna część jakiejś historii i w końcu oglądając ją... stąd moja ocenka 5/10 zaś dla obecności dałem aż dychę. Między oboma filmami jest ogromna przepaść...
Nie tego się spodziewałem, nie wiem czy to kwestia zmiany reżyserii i scenarzysty, ale przez cały film oczekiwałem że poczuje choć trochę dreszczyku emocji albo gęsią skórkę, a tu nic, klapa.
Zgadzam się z tobą w 100 procentach. Widać ogromną różnicę między tymi dwoma tytułami. Też myślałem, że Annabelle dorówna Obecności, lecz tak nie jest. Widać takie rażące błędy np: główna bohaterka śpi w pełnym makijażu , takie szczegóły, ale od razu rzucają się w oczy
Nie powiem, że beznadzieja ale także odczułem ogromne rozczarowanie... Uważam, że zrobiony na szybkości, że by jak najszybciej zgarnąć kase... Mogli zrobić na prawde świetny film ale przesadzili z niektórymi rzeczami... Happy End w tym filmie to juz w ogole porażka... spodziewalem sie go ale wplecenie w to "odkupienia win" tej babki z ksiegarni bylo dla mnie juz totalnym zniszczeniem tego filmu...