Witam serdecznie :) Zapraszam wszystkich do przeczytania mojej krótkiej opinii na temat Ant Mana :)

W komiksach Ant Man był jedną z najważniejszych postaci Marvela. Wystąpił w pierwszym składzie Avengers, jako Pym stworzył Ultrona i można go uznać za jednego z największych „mózgów” w Marvelu. Charakteryzowała go jedna rzecz – Miał bardzo dużo swych alter ego, takich jak Giant Man, Goliat czy Yellowjacket ( o nim trochę później). Spokojnie umieściłbym go w TOP 20 najważniejszych superbohaterów tego uniwersum.
Jednak na Antka w MCU musieliśmy poczekać do końcówki II fazy. Po obejrzeniu „Strażników Galaktyki” byłem pewien że Marvel jest w stanie nawet z niczego zrobić świetne widowisko. ( Nie, Marvel. Nie zachęcam Cię teraz do nakręcenia filmu o Squirrel – Girl! ) Jednak nigdy bym nie pomyślał, że ocenię ten film na 9/10. A oceniłem.


Pierwsze 30 minut wywarło we mnie dość mieszane wrażenia. Film wydawał się być bardzo chaotyczny. Retrospekcja, wątek rodzinny, przeciwnik, kradzież stroju Ant Mana i sceny humorystyczne – za dużo jak na dwa kwadranse. Lecz później wszystko nagle wróciło na właściwe tory. Akcja zwolniła, pojawiało się jeszcze więcej komicznych scen, które jeszcze bardziej mnie śmieszyły. Zwolniła tylko po to, żeby nie zatrzymywać się w końcówce.( ostatnich 30 min filmu) A ta była bardzo efektowna, ale niestety nie w pełni satysfakcjonująca. Ostatni pojedynek był niezły, ale.... tylko niezły. Na szczęście wszystko zrekompensowała mi ostatnia scena w filmie....Luis – Mistrz! :D


Chyba 50% „Ant Mana” to sceny humorystyczne. Humor w Antku według mnie był – jak powiedział o pewnym przedmiocie Vision - „Idealnie wyważony”. Luis sprawił, że bawiłem się tu lepiej niż przy Strażnikach Galaktyki – A to już jest coś!
Jednakże nie sama postać w którą wcielił się Michael Peña wywoływała uśmiech na moim ryjku – Praktycznie każdy w filmie energicznie tryskał humorem i potrafił rozbawić widza do łez.


Jeśli chodzi o grę aktorską, to wielkie brawa należą się dla Paula Rudda. Jako Ant Man może wkrótce stać się równie ikoniczny w MCU, jak chociażby Robert Downey Jr w roli Iron Mana. Oczywiście wyróżnienie należy się także dla żyjącej legendy kina – Michaela Douglasa. Aha! Lilly zagrała całkiem dobrze. Nazywałem ją drewnem, ale po obejrzeniu Ant Mana jest to już dla mnie drewno lepszej jakości. Ale wciąż drewno :D


Główny przeciwnik w filmie - Yellowjacket ( albo raczej Darren Cross) Jest strasznie skomplikowanym villainem.
Jak być może wiecie, w komiksach Yelowjacetem stał się Pym. Doszło do tego zupełnie przypadkowo – Podczas jednego z eksperymentów Hank niefortunnie nawdychał się chemikaliów wywołujących schizofrenię. Po tym incydencie założył kostium Yellowjacketa i uważał że zamordował Hanka Pyma. Co było potem, wiedzą czytelnicy komiksów. W filmie Yellowjacketem wcale nie jest Pym, ale Darren Cross – W komiksach był przeciwnikiem Antka. Milionerem posiadającym nadludzkie zdolności, lecz w ekranizacji jest zwykłym śmiertelnikiem. Te zmiany znacznie uprościły ekranowego złoczyńcę i zmarnowały trochę potencjał tych dwóch postaci z komiksów, co dla mnie jest sporym minusem. Choć przyznam, że Corey Stoll jako Cross wypadł dobrze.

Tak tego Ant Mana zachwalam, ale to filmidło miało moim zdaniem parę minusów.

-Pierwsze dwa kwadranse są dość chaotyczne.
-Yellowjacket – Kolejny średniawy przeciwnik w MCU
-Ant Man VS Yellowjacket – Pojedynek zabawny, ale liczyłem na coś lepszego.
-Mikrowersum nie przypadło mi do gustu.


Znakomicie prezentowały się nawiązania do poprzednich produkcji Marvela. Pym nawiązuje do Sokovii, a sam Ant Man stacza rewelacyjny pojedynek z Falconem. Oczywiście wyłapałem parę soczystych easter eggów takich jak „Tales to astonish” z ust Crossa. Antek wlał dużo nowości do MCU i pokazał że to studio nie serwuje cały czas takich samych dań.
Określiłbym ten film jako...ciszę. Ciszę przed burzą. Burzą jaką będzie Civil War.

Życzę wszystkim miłego dnia, a tym którzy nie widzieli Ant Mana życzę świetnego seansu :)
Pozdrawiam! Thorin3