Obejrzałem w sumie przez przypadek. Film trwa 35 minut, z czego przez pierwsze 30 jakiś facet (Wodnik) cumuje barkę na molo, pastor prowadzi lekcję, potem ten sam facet myje sobie stopy i gotuje obiad. W międzyczasie po ulicach miasteczka biegają ludzie w dziwnych maskach świń. Następnie akcja przenosi się do gospodarstwa Chrystusa, który, wierzcie lub nie, nosi fioletowe dzwony i handluje maryśką którą wielkodusznie rozdaje zaćpanej młodzieży w opuszczonym zborze. Ot, taki kontestacyjny wypierdek dla holenderskich provosów i innych dziwaków. 3/10