Dostałem na gwiazdkę cztery filmy Triera i postanowiłem sobie je dzisiaj obejrzeć.
"Antychryst" to żałośnie pretensonalny film! Mówicie co chcecie - ten film jest dla mnie chory - a reżyser: nakręciłem pornograficzny horror! Jupi!
Chyba ta wypowiedź sama w sobie świadczy, że to nic wielkiego, ot szokujący film.
Dla mnie banalny: zło króluje! czarownice (już naprawdę nie można było tego inaczej uzasadnić?), mówiący lisek, mężczyzna-taczka, dużo seksiku i tyle.

Już na samym początku: w pierwszej minucie obraz co najmniej... dziwny - zbliżenie aktu seksualnego całkowicie obdartego z seksualności (nakęciłem pornogaficzny...!) - mówię tutaj o tym zbliżeniu. Superszok. Ale nic - lecimy dalej: chłopczyk dotyka trzech figurek - na nich napisy ból rozbacz i coś tam - cóż za niespodziewany symbol. Potem dowiadujemy się że las(natura) to zło - widzimy sarenkę, której z tyłu zwisa nienarodzone dziecko. Spadają żołędzie (łał), panią parzy ziemia, seksik, temat: ludobójstwo (dość chwytliwe), żona cuda wyprawia z mężem aż do megasymbolicznego wytrysku krwi z penisa (to dopiero sztuka!), obcinanie łechtaczki i tak dalej do epilogu gdzie kobiety idą w górę.

Oczywiście urocze niektóre ujęcia: na przykład gdy chłopczyk wypada z okna, kiedy kobieta leży na ziemi a obok sarenka, lisek i ten ptak - jak żywcem wyjęte z jakiegoś obrazu! Te ręce zza korzeni, gdy tamci kochają się.
Fantastyczna scena gdy po tych wszystkich cierpieniach pana (dlaczego?) kobieta wpada w histerię i odkopuje go.

Daję 3/10


ps tu jest tak dużo symboli że aż ich nie widzę