Na wstępie zaznaczam, że oglądałem "Pasję". Pod wpływem wrażenia, jakie na mnie wywarła, skusiłem się i obejrzałem również "Apocalypto". Spodziewałem się dzieła, które by mnie zelektryzowało, a otrzymałem obraz, którego pomimo najszczerszych chęci nie mogę zaliczyć do arcydzieł. Sumuję wszystkie plusy i minusy- wynik niestety jest ujemny. Podam kilka powodów:
- film otwiera cytat o upadku cywilizacji sugerujący, że treścią będzie właśnie rozkład cywilizacji, która załamie się w końcu pod własnym ciężarem. Bardzo ambitne zadanie. Ujrzałem jednak historię człowieka, który odznacza się wręcz nadprzyrodzonymi zdolnościami. Treścią filmu jest jego porwanie przez przedstawicieli krwiożerczej cywilizacji, ucieczka przed nimi i konfrontacja. Próbowałem doszukać się w tym wszystki czegoś głębszego, nawiązującego do początkowego motta i poległem. Akcja wzięła górę nad przesłaniem;
- wydawało mi się, że Mel Gibson odcina się od chwytów stosowanych z uporem godnym lepszej sprawy w filmach amerykańskich. I niestety byłem w błędzie. Mel przeładował obraz scenami płaczących dzieci i kobiet. Przeładował obraz ujęciami, w których spotykają się czyjeś oczy (mają wywierać efekt dramatyczny). Znamienna jest scena, gdy główny bohater, oddzielony od swej partnerki wieloma kilometrami lasu, nagle patrzy w dal (niewątpliwie myśli o swej lubej) i -curiosum- ona odwzajemnia to spojrzenie;
- w pewnym momencie sprzykrzyło mi się oglądanie rozwlekłej sceny napaści na wioskę i uprowadzenia autochtonów. Trwała zbyt długo. Winna jest częściowo muzyka. Zmysł słuchu gwałcił niemiłosiernie akompaniament lamentów, zawodzących głosów i pieśni (swoją drogą przypomina mi się "Troja");
- sposób, w jaki przedstawiono cywilizację Majów. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jedyne czym się trudnią to czynienie bestialstw. Obraz raczej przerysowany. Nie wydaje mi się ,by był to jedyny aspekt ich działalności;
- zjawisko zaćmienia od strony technicznej. Księżyc z początku bardzo szybko przesłania słońce i wtedy ruch ustaje na kilka minut, jakby wsztystko zastygło (zachodzi dysonans między długim trwaniem pełnego zaćmienia słońca a reakcją obserwatorów, która wcale nie jest spowolniona), potem znowu w zadziwiająco szybkim tempie księzyc odsłania słońce;
- a propos kwestii:"Jesteśmy narodem wybranym!". Natychmiast nasunęło mi się skojarzenie z żydami (zaznaczam, że nie uważam "Pasji" za film antysemicki i sam nie żywię niechęci do żydów). Oby to skojarzenie nie było zamierzone przez twórców;
- wreszcie sławetna ucieczka... Trudno uwierzyć w jej realizm. Uwzględniam argumenty, że Łapa był od małego hartowany, ale nadal nie mogę uwierzyć w to, by wycieńczony, poważnie zraniony umykał przez kilkadziesiąt godzin pogoni, w której udział brało kilku tęgich, zdrowych, w pełni sił typów;
- bardzo frapowała mnie końcówka. Naprawdę zadziwiający zbieg okoliczności-kiedy Łapa dobiegał do swojej wioski, nagle się rozpadało, zalało dziurę z jego żoną i dzieckiem w środku i ,jakby tego było mało, dokonało się rozwiązanie ciąży. Trochę to naciągane...
Tyle o minusach. Co do plusów - nikt chyba nie będzie kwestionował tego, że strona wizualna filmu jest bardzo dobra. Podobnie rzecz się ma z akcją. Film, zwłaszcza druga połowa, trzyma w napięciu. Trzeba przyznać, że jest w miarę widowiskowa. No i język też księguję po stronie plusów.
Niestety zalety nie bilansują wad. Może gdyby był to tylko film stricte przygodowy w założeniu, a nie-film, który pretenduje do miana głębokiego dzieła, swoistej paraboli, w której mogą przejrzeć się ludzie reprezentujący pewne dzisiejsze cywilizacje, moja ocena byłaby przychylniejsza.
O ile należy się zgodzić że Apocalypto arcydziełem nie jest to kilka następnych uwag nieco naciąganych.
1. Ten film doprawdy dość rzadko korzysta z typowych hollywoodzkich chwytów, scena spoglądania w dal jest co prawda jeszcze dość typowa ale te dantejskie sceny w wiosce i podczas transportu jeńców ? Tutaj doprawdy nie rozumiem o co Ci chodzi ? Te sekwencje trwały dokładnie tyle ile powinny, co jest samo w sobie dziwne i choćby tym już się różniły od podobnych w innych filmach. A i poziom brutalności i realizmu jest znacznie większy niż zazwyczaj. Lamenty, jęki, płacze i zawodzenia to zupełnie naturalne odgłosy w takich scenach w dosadny sposób obrazujących ludzką krzywdę i tragedię - trudno sobie raczej wyobrazić śpiew i dowcipkowanie? Przyznam szczerze że zupełnie nie raziły mnie te "powłóczyste spojrzenia" - no ale ja jestem wychowany na filmach Sergio Leone, a ten obraz pod tym względem to pikuś w porównaniu z dziełami Mistrza :P
2. Nie sposób w filmie fabularnym (a nawet w pięciu filmach) przedstawić całego dorobku Majów. Taki zarzut nie jest do końca poważny. To tak jakby zarzucać że Gladiator nie pokazuje całego dorobku Rzymian. Trochę jednak winę ponosi tutaj sposób prowadzenia kampanii reklamowej tego filmu która zbyt dużo ludziom "naobiecywała". Już sam fakt że mamy do czynienia z filmem przygodowym był, w świetle tego co się spodziewano, sporym zaskoczeniem...
3. W Apocalypto widzimy lud który lata świetności ma już dawno za sobą, w dodatku panuje wtedy kryzys. Klęska nieurodzaju. W ciężkich czasach dosyć łatwo o "brutalizację" swoich zwyczajów. Spokojnie można założyć że w przypadku Majów również coś takiego nastąpiło.
4. Zgadzając się z kwestiami "technicznymi" zaćmienia - chyba jasne jest że w filmie nie mogło trwać tyle co w rzeczywistości. Ot, zwykłe filmowe uproszczenie.
5. Takich "narodów wybranych" (a przynajmniej tych którzy się za takowe uważali) wśród ludów indiańskich było całkiem sporo, a Majowie nie byli tutaj żadnym wyjątkiem, tym bardziej że "cywilizacyjnie" sporo górowali nad sąsiadami.