Długo opierałem się temu filmowi, ale bez wiekszego powodu. Poprostu coś zawsze było innego do ogladania. Wkońcu "wygrzebałem" ten film ze swojej kolekcji i... Nic nie zyskałem, ale też nic nie straciłem. Gibson tworzy fajny film przygodowy z bardzo słabą i ograną fabułą. Wydaje mi się, że myślał sobie, że skoro robi film o cywilizacji Majów treszta jest nieważna. Otóż nie. Opowieść musi być ważna, ale w tej produkcji nie jest. Kto widział "Rambo" czy inne tego typu filmy, tutaj nie znajdzie nic innego. Jest zawód, bo od Gibsona spodziewałem się czegoś oryginalniejszego, bo tak oklepany scenariusz to mój główny zarzut do tego filmu. Poza tym to szybkie i momentami krwawe kino, bez większej głębi ideologicznej.
7/10
Co tu precyzować. Każdy kto obejrzy film będzie wiedział, że już to wszystko było i to w lepszym wydaniu. Poprostu scenariusz jest wtórny i niczym nie zaskakuje. Tyle.
A gdzie to juz było? Na czym polega kalkowy scenariusz?
Nie moge sobie przypomnieć filmu podobnie zrealizowanego.
Głównym podobieństwem jest oczywiście Rambo i jeszcze kilka innych starszych produkcji. To, że Apocalypto zostało ograne w klimatach Majów i starych dziejów nie znaczy przecież, ze film jest oryginalny prawda? Takż historię można było (i to zrobiono) rozegrać w różnych klimatach.
Aha. To ciekawe. Mam zdecydowanie inną opinię.
Ale ile ludzi tyle interpretacji.
Generalnie mnie sie film podobał i nie uwazam by był powielaną kalką filmową.
Ma wiele błędów realizatorskich ale to fajny film akcji, bo z historią to wiadomo że nie ma wiele wspólnego. Zidentyfikowałam sie z głównym bohaterem, a film sprawił mi sporo przyjemności. Bo chyba o to chodzi w kinie komercyjnym.
pozdr.
To wszystko co mówisz jest prawdą, ale uwierz mi na słowo takich filmów o podobnej tematyce było baardzo dużo. To jest mój glowny zarzut do tego filmu, ale jak piszesz jest to fajny film akcji i stym się zgadzam. Chodzi mi o to, że miała historia zostało poprostu ograna w jakiś świeży świat Majów w tym przypadku, a tego wcześbniej nie było.
A ja jestem świeżo po Apocalypto, co prawda nie leżał od dawna w kolejce do oglądnięcia, ale długo zwlekałem z jego zakupem.
Rzadko jest tak, że film przykuwa mą uwagę (gdy coś jeszcze innego robię, a musiałem robić), by skupić się tylko na nim. A tak było w przypadku Apocalypto. Pomijam fakt braku polskiej ścieżki dźwiękowej, choćby lektora (który jest, ale jakby go nie było), a także braku możliwości wyławiania znaczenia z oryginalnych dialogów. Film przykuł moją uwagę dosyć mocno.
Krwawe sceny - nie wiem, może jestem na tyle znieczulony, ale one akurat nie zrobiły na mnie większego wrażenia, bo może mniej spektakularnie, ale odbywało się to 60 lat temu w Europie i na Świecie w czasie wojny, ot, technologia mordowania się zmieniła.
Dzieci. Ich widok, zostawianych jak szczenięta, jak ten młody jaguar - na rzeź w dżungli, to zostanie w mojej pamięci. Czułem to, co rodzice czuli widząc ostatni raz dzieci, nie mogąc nic zrobić, bezsilność.
Ograny schemat? Coraz bardziej męczą mnie tego typu argumenty. Ile można wymyślać nowych schematów? Ileś da się wymyślić. Przewidywalność? Cóż, w wielu miejscach byłem zaskoczony, ale czego można się spodziewać czytając recenzję? Ostatnim punktem zakończenia byłem zaskoczony, ale to akurat nie ma znaczenia.
Głębsze treści? Przemiana bohaterów? Jakie głębsze treści? Jaka przemiana? Życie jest brutalne, a film opowiada historię kilku dni, góra tygodnia. Jak się miał zmienić główny bohater? Miał rozmyślać nad swoją egzystencją? W pułapce zostawił swoich najbliższych, swój skarb, miał rozważać skutki rozwoju cywilizacji oraz martwić się upadkiem obyczajów, niszczeniem przyrody?