Znalazłem fragment wypowiedzi jakiegoś "obrońcy" filmu, cyt.:
"fakt, że scenariusz mija się z kulturą Majów, ale nie sądzę, żeby Gibson chciał tą kulturę pokazać w tym filmie."
Więc o co chodzi w tym filmie - a dobitniej - co go w takim razie różni od filmu typu...."RAMBO" :/
I nie podniecajmy się jako głównymi atutami filmu zdjęciami, muzyką czy scenografią - bo ten film robią zawodowcy, za grubą kasę, a nie grupka ludzi kręcących filmy niezależne - taki film musi mieć zajebiste zdjęcia i muzykę bo robią to specjaliści od tego.

Ja liczyłem na jakąś..'tajemnicę', przybliżenie kultury majów, a tu pół filmu o porwaniu (gdzie przysypiałem) potem przysłowiowe 5 min. o cywilizacji majów (gdzie się na chwilę obudziłem), a potem znowu godzina biegania po lesie - coś właśnie w stylu RAMBO I (robi pułapki, zabija jednego po drugim, jest ranny ale daje radę itd. itd. ).

I gdybym się nastawiał na film akcji to bym to spokojnie przełknął (poza tymi dłużyznami na do połowy filmu).
Ale NIE! Wszyscy podniecali się tym filmem, jakby to miało być nie wiadomo jak głębokie dzieło !