Chyba najbardziej wbiła mnie w fotel jedna z pierwszych scen, gdy po tym jak niedźwiadek mu sprzątnał ryby, główny bohater i misiu mierzyli się wzrokiem z bezpiecznej (?) odległości, po czym miś ruszył dalej w swoją stronę. To jak Mikkelsen zagrał autentyczny strach przed drapieżnikiem, gdy pobiegł się schować w samolocie mimo, że mu nic bezpośrdnio nie groziło, było po prostu niesamowite - aż mnie ciary w kinie przeszły.