Zabawny, poruszający, bardzo wzruszający, nie jest śmieszny jak wiele z tego gatunku. Świetny Willis. Warto obejrzeć ! ;)
Zgadzam się ale jest kilka wątków komediowych - to dobrze. Tylko gdzie jest nagroda dla Trevora za muzykę?
Od czasu napisania postu obejrzałem film trzy razy i odsłuchałem ścieżkę chyba z milion. Zdania nie zmieniam, oskar murowany powinien być!
Polecam posłuchać Trevor Rabin - Short Straw (numer 14)
Pozdrawiam
Jak dla mnie Armagedon to zdecydowanie najlepszy film katastroficzny. Titanic był dobry, ale bez przesady, tam bardziej wysuwał się na pierwszy plan romans, niż katastrofa.
Kiedyś był faktycznie niesamowity. Dziś, gdy się to ogląda bierze człowieka poczucie żenady. Ja rozumiem, że to bajeczka ale...
Ten film pod płaszczem ckliwej i patetycznej historii o heroizmie i poświęceniu przemyca "podprogowo" kilka istotnych treści:
1. Przemysł naftowy- niemal na samym początku widzimy grupę aktywistów z Greenpeace okupujących platformę wiertniczą na oceanie. Aktywiści pokazani są jako banda nawiedzonych idiotów i hipokrytów (ponieważ sami używają statku, który pali na ropę), która usiłuje przeszkodzić mężnym herosom przemysłu naftowego, owemu filarowi amerykańskiej i światowej gospodarki, któremu tyle zawdzięczamy, np. globalne ocieplenie i smog. A jak najlepiej potraktować owych "nawiedzonych oszołomów"? Ano strzelając w nich nie czym innym, tylko piłeczką do golfa, owym atrybutem możnych i uprzywilejowanych, pokazując kto tu naprawdę rządzi.
2. Film jest jedną wielką promocją NASA i lotów kosmicznych, co do sensowności finansowania onych, wielu zgłasza wątpliwości (ja osobiście lubię kosmos i jestem go ciekawy), a jak wiadomo bez nafty nie ma lotów.
3. Kwestia broni jądrowej. Film zdecydowanie opowiada się za nią, choć trzeba przyznać, że z zastrzeżeniem iż nie należy się nią nieodpowiedzialnie bawić i powierzać jej wariatom - scena na asteroidzie kiedy jeden z bohaterów siada okrakiem na bombie, mówiąc, że chciał poczuć moc między nogami, żeby się poczuć jak w filmie Kubricka "Dr. "Strangelove, czyli jak pokochałem bombę", na co drugi z bohaterów, czujący powagę sytuacji, patrzy na niego z dezaprobatą, mówiąc: "Zejdź z bomby", na co ten pierwszy, nieodpowiedzialny, schodzi z bomby i parodiuje protesty pacyfistów przeciwko broni nuklearnej. Rozumiem, że wg. autorów filmu broń jądrowa może być zbawienna np. w czasie zagrożenia wielką skała z kosmosu. Może, ale nikt jeszcze tego nie sprawdził i nie wiadomo czy by się udało.
4. Promocja Ameryki i amerykańskości, zresztą nie do przeoczenia: amerykańska flaga powiewa tam niemal w każdej scenie, a cały świat (nawet Arabowie) niedługo na kolanach ,ze łzami w oczach, będzie całował jej rąbek .
5. Dokopać Rosjanom: rosyjski astronauta to nieogolony pijak, w charakterystycznej czapie z nausznikami do związania pod brodą, fruwa sobie pijany w trzy pupy na stacji, która jest jednym wielkim rzęchem i złomem, który trzyma się tylko na zapałkach i gumie do żucia, ale ostatecznie Rosjanin okazuje się równym gościem i wnosi swój wkład w ratowanie świata. Wątek antyrosyjski niespecjalnie zakamuflowany.
6.Wisienka na torcie: prawie na sam koniec, umięśniony czarny Misiek, ze łzami w oczach jak dziecko, mówi do białego: "Harry... rządzisz chłopie." Co o tym myślicie?
1. Tu się zgadzam.
2. Słyszałem, że NASA pokazuje ten film przyszłym astronautom po to, aby obliczyli ile jest w nim błędów, więc niespecjalnie chce się do niego przyznawać.
3. Nie ma co się doszukiwać na siłę, koleś po prostu zwariował. W takich sytuacjach psychika człowieka bierze górę i nie wiadomo co ci do łba strzeli.
4. No nie oszukujmy się, ale jest to film Amerykański, gdyby był robiony w Rosji to Rosjanie byliby bohaterami i powiewałaby flaga Rosji, naturalna kolej rzeczy, to samo zresztą widać doskonale w "Independence Day".
5. Tu też się zgodzę.
6. Są różne wersje tłumaczeń. Akurat oryginał brzmiał: "Harry, you the men", co ma się nijak do tłumaczenia, które podałeś. W wolnym tłumaczeniu byłoby to "Harry, jesteś mężczyzną", ale również spotkałem się z "Harry, jesteś wielki". Ten punt to już czepianie się na siłę.
1 - miło mi.
2 - to nie jest film szkoleniowy, naukowy, instruktażowy, to film fabularny, nie obowiązuje go zgodność z rzeczywistością, to opowieść o herosach, ma przemawiać do wyobraźni, więc nie ma znaczenia, że NASA rozpoznaje tam błędy.
3 - Uważam, że w filmie jest scenariusz, i nic nie jest zostawione przypadkowi, także nie sądzę, że w tej scenie koleś po prostu zwariował, zbyt wymowna ta scena i nawiązanie do Kubricka nieprzypadkowe.
4 - Zgadza się, zastanawiałem się nawet czy poruszać ten wątek, bo jest tak oczywisty, że tylko ślepy by nie zauważył.
5 - Super.
6 - być może, ale pozostanę przy swojej wersji wydarzeń, bo wydaje mi się, że jest coś na rzeczy.