Z całym szacunkiem dla sportowych osiągnięć tych ludzi, którzy byli elitą himalaizmu trzeba dodać, że pokazuje polską bolączkę - nieposkromiony pęd za czymś szalenie trudnym, który to pęd jest oznaką głupoty. Szczyt zdobyty, ale Polak musiał go zdobyć zimą, by coś udowodnić - że Polak potrafi. Idea zdobywania w zimie, poza Polską, była dosyć szeroko dyskutowana w gronie himalaistów jako idea po prostu głupia. Lwia część z bohaterów tamtych czasów zapłaciła życiem za pomysły nierealne. Cześć ich pamięci, ale nazywajmy rzeczy po imieniu - chorobliwa, patologiczna i zła ambicja nie jest powodem do chwały, a ten film ją wybitnie mitologizuje.
Bzdura - tylko pogoń za czymś szalenie trudnym wg Ciebie jest głupotą, wg tamtych ludzi jest osiągalnym, realnym celem (poczytaj więcej o tamtych ludziach, może zrozumiesz).
Połowa z nich, jak nie lepiej, zginęła w wysokich górach. Zastanów się teraz, czy mówię bzdury, bo los zweryfikował, że jednak źle wybierali.
Tak się składa, że nie masz racji. Oto dowody - niepełna lista himalaistów z lat 70-80-90:
Przeżyli poza lata powyżej: Krzysztof Wielicki, Leszek Cichy, Janusz Onyszkiewicz, Krzysztof Zdzitowiecki, Wojciech Kurtyka, Ryszard Szafirski, Ryszard Gajewski, Maciej Pawlikowski, Dariusz Załuski, Piotr Pustelnik, Andrzej Zawada, Artur Hajzer,
Zginęli (biorę pod uwagę tylko lata 80/90te): Jerzy Kukuczka, Wanda Rutkiewicz, Tadeusz Piotrowski, Andrzej Heinrich
Himalaiści to może outsajderzy, ale nie samobójcy. Mam nadzieję, że w świetle dowodów bezpodstawny atak na Polaków-himalaistów się zakończy. Wstyd, waść Panie.
Kolego, Ty chyba jesteś mieszkańcem księżyca. Rok 1989 -Eugeniusz Chrobak, Zygmunt Heinrich, Mirosław Dąsal, Mirosław Gardzielewski i Wacław Otręba, Jerzy Kukuczka. JEDEN ROK. Dziękuję, rozmowę uważam za zakończoną.
A. nie ma to jak sprawdzić dane osoby, z którą się rozmawia - jestem kobietą, na pewno nie Twoją koleżanką, a jedynie rozmówcą, b. przytoczyłeś nazwiska osób, które zginęły w lawinie ... jeśli masz maleńkie pojęcie o lawinach, raczej uznasz swój błąd (możemy naturalnie rozpocząć wyliczanie himalaistów/alpinistów/taterników, etc., którzy tak zginęli, ale sądziłam, że dyskusja dotyczy błędów ludzkich, a nie sił natury), c. lista, którą podałam na wstępie jest 'niepełna' - nie miałam czasu na przeczytanie tekstów źródłowych, pozwalających na podanie dokładnych danych.
Za zakończoną uznałeś swoją wypowiedź, co przyjmuję za brak argumentów.
Teraz to mnie zmiażdżyłaś z tą lawiną:) Zginęli, ponieważ popełnili błąd - nie powinno ich tam po prostu być. Co do nazwisk pokazałaem Ci tylko, że naginasz ewidentnie fakty pod siebie - w jednym roku zginęło więcej ludzi, niż Ty podałaś na lat 20. Ewidentna i banalnma manipulacja.
Dla ciebie kolego liczy się tylko ten marny żywot który prowadzisz i będziesz dbał o to żeby jak najdłużej trwał. Twe mądrości nie opuszczą tego forum, zapiszesz się w pamięci co najwyżej swojej rodziny jako filozof w bamboszach. To nic że zginęli, zrobili więcej podczas swojego życia, niż cała twoja linia genetyczna w ciągu kilku wieków, tak kończą Himalaiści zostają na zawsze w miejscu, które było ich pasją. Tu umrzesz z kością kurczaka na kolanach podczas oglądania powtórek Rancza... Miłego życia...
Wszystko się zgadza, ale chodziło o kość indyka. Oprócz tego nie mam zastrzeżeń. Rozszyfrowałeś mnie.
akurat Artur Hajzer zmarł w 2013r. w Karakorum
A tak wogóle to wydaje mi się, że z himalaistami jest podobnie jak z muzykami rockowymi. W tamtym środowisku istnieje coś takiego jak klątwa rocka (przynajmniej ja w nią wierzę). Młodo zmarli: John Lennon, Freddie Mercury, Elvis Presley, Jim Morrison.
Tu możemy mówić o klątwie Himalajów. To po prostu było przeznaczenie tych osób: Kukuczki, Rutkiewicz, ostatnio Berbeki. To zresztą czyni z nich legendy. Nie każdy musi to zrozumieć, ale śmierć nie musi oznaczać końca, czy jakiejś wielkiej tragedii.
Nie napisałam, że Hajzer zginął przed 2000- 'Przeżyli poza lata powyżej'.... zdaje się, że to emocjonalny temat, niekoniecznie czytamy ze zrozumieniem ;-)
Dla Ciebie głupota dla wielu pasja. Idąc Twoim tropem myślowym należało by uznać że każdy czyn wykraczający poza logikę czy rozsądek należy uznać za głupotę. Heroizm, bohaterstwo w tych kategoriach próbowałeś rozpatrywać himalaizm zimowy ? Spróbuj. Polscy lodowi wojownicy to jedna z niewielu a może i nawet jedyna marka sportowa naszego kraju i trzeba o tym pamiętać. To co właśnie nadaje sens życiu to przekraczanie ludzkich barier. Nie obraź się, ale wykazujesz małostkowe myślenie.
Nie obrażam się, ale dziękuję za troskę:) Chodzi mi raczej o to, że ci ludzie noszą w sobie syndrom samobójcy. Spora część z nich za pasje zapłaciła życiem. Jednakże nie należy bać się powiedzieć tego, że charakteryzuje ich też pewna doza głupoty. Robienie z nich bóstw nie jest na miejscu, bowiem gloryfikuje głupotę i brak racjonalnej i trzeźwej oceny sytuacji. Jeśli ktoś lubi sobie wypić trzy piwka i jeździ tak po mieście od 20 lat, nie powodując żadnej stłuczki, to też uznasz, że takie ma hobby i w sumie jest ok? Odpowiesz pewnie, że mógł kogoś zabić - słusznie, ale to się nie stało. Podobnie na wyprawie w wysokie góry błąd może kosztować kilka istot ludzkich. W filmie, który komentowałem, himalaiści są pokazani jako kryształowi ludzie z pasją. Ja twierdzę, że część z nich nie postrzegałą niektórych rzeczy takimi, jakimi powinno się je postrzegąć, a niektórymi kierowała niezdrowa ambicja.
To są ludzie z pierwotnym instynktem odkrywania nieznanego vide Portugalczycy i Hiszpanie z XV wieku. Tak, w jakimś stopniu bezwzględni (bezlitośni ?) wobec siebie ale i partnerów. Bo tacy muszą być, tylko lód zamiast krwi sprawia że zdobywają ośmiotysięcznik biwakując przy -40 stopniach. Nawet przez kilka dni. W dokumencie "Kukuczka" Kurt Diemberger niejako opisuje czym jest i po co jest wspinanie. Nie wiem czy widziałeś ten film, to jest esencja tego sportu, stawianie stopy w miejscu nietkniętym od stworzenia świata. Emocje które wyzwala himalaizm to są emocje metafizyczne. Nie można tego racjonalizować, bo duchowości się nie da, to nie matematyka. Zdecydowanie sprzeciwiam się Twoim wywodom które podpierasz jeszcze wątpliwymi analogiami. Żeby wypić te browary i wsiąść do samochodu to potrzeba chwili. Natomiast wyprawa to są miesiące wyrzeczeń i tygodnie walki w górach. Oczywiście tak po ludzku, takim szaraczkowym myśleniem to himalaizm a szczególnie zimowy jest pchaniem się w 100 sposób możliwości śmierci. Ale jeżeli ktoś całym sercem i rozumem miał i ma tak od zawsze że "ciągnęło go w ten wyczyn" i "wszystko inne przestało się liczyć" (cyt. Kukuczki) to co ma z tym zrobić ? Pod kroplówkę do łóżka i czekać na śmierć ? Ali miał tak samo z boksem, jako dzieciak przyszedł do przyszłego trenera i wiedział co i jak chce robić, kim będzie a jego determinacja wydawała się wręcz fanatyczna. O co mi chodzi ... powołanie, patrz na Kubicę, co jego "benzyna zamiast krwi" zrobiła ze zdrowiem ? A on dalej swoje. Komuś stwórca daje smykałkę do biznesu, komuś do sportu a innym do 8 godzinnej pracy na recepcji. Jest też taka garstka rodzaju ludzkiego która winduje nasz gatunek do poziomu właśnie metafizycznego, pisałem o tym w innym wątku, chodzi mi o Ayrtona Sennę który przekraczał możliwości człowieka. Pasja, niezwykła determinacja i wiara. Tak poznajesz smak życia i pełnię swojego człowieczeństwa. Do tego zostaliśmy stworzeni.
Powtórzę się. Film gloryfikują skrajną nieodpowiedzialność i chorobliwą ambicję podnosząc je do rangi cnót. Skoro nawet środowisko zagranicznych wspinaczy ma poważne obiekcje w ocenie wejść zimą, to coś musi być na rzeczy. To takie polskie - wychwalać prawie samobójcze wyprawy tłumacząc metafizyką, Powstanie nazwać chwalebnym zrywem wolnościowym...Tyle.