Ogromnego megalodona, z którym sceny nie bez przyczyny krążą po sieci, można zobaczyć dopiero pod koniec. Wcześniej jego mniejszy kolega sieje postrach i też jest z czego się pośmiać. W swojej głupocie, naiwności i tandetnym wykonaniu jest to świetny przykład kina klasy B z serii "so bad it's good". Zdecydowanie warto obejrzeć, żeby obśmiać.