Fabuła jest typowa dla lat 50 : poważny, przyszły polityk, konserwatysta pełną gębą - młody mężczyzna imieniem Adam pragnie osiągnąć szczyt władzy. Pewnego dnia trafia na przesądną, żyjącą w sekcie (bo inaczej tego nazwać nie można) Atenę, w której się zakochuje. Ona hołduje prawom natury, żywi się tylko owocami i warzywami, całe dnie przebywa na świeżym powietrzu i lubi ćwiczyć. Do tego żyje z całą rodziną, tj. 6 siostrami, babcia i dziadkiem na odludziu, gdzie ci istnieją w swojej sekcie zdrowego life-stylu. Do tego wszystko, co robią, podporządkowują gwiazdom i numerologii. Dwa światy się zderzają, a głównym pytaniem jest, czy miłość je połączy, czy rozdzieli na zawsze.
Typowy musical lat 50, jednak dla mnie słaby. Fabuła zbyt odrealniona, dziurawa i głupia w wielu momentach. Piosenek nie jest za dużo, ale mają idiotyczne teksty ("jestem jaskiniowcem, jak uciekniesz, to zaciągnę cię za twoje włosy z ery kamienia", taki przykład). Podobają mi się stroje, estetyka i maniera tamtych lat, ale to dostępne jest w każdym filmie tego rodzaju, więc nie ma tu niczego nowego. Poprawnie zagrany, dobrze zmontowany i przygotowany ale nie wciąga, dlatego ocena, jaką przyznaje to 5/10. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, jak wyglądali kulturyści z tamtego okresu, bo na ekranie ukazany jest konkurs Mr. Universe