Połączenie kina szpiegowskiego w starym, dobrym, zimno-wojennym stylu z przygodami Bonda lub Bourne'a-jak to woli. Film ma swietny, mroczny klimat wciąż podzielonego murem Berlina, ciekawy , choć nie oryginalny punkt wyjściowy, kapiącą seksapilem Charlize Theron, znakomitą sekwencję przed-finałową, ale niestety cierpi na dość częstą przypadłość zwaną dłużyznami , brakiem właściwego tempa, za długim metrażem. Momentami oglądanie Atomowej Blondyny, naprawdę męczy , żeby za chwilę (na chwilę) pobudzić i tak parę razy. Mogło być naprawdę dobrze, choć i tak mogło być dużo gorzej. Obejrzeć na pewno można , tym bardziej ,że coraz rzadziej można obejrzeć w miarę realistyczne kino sensacyjno-szpiegowskie, w dodatku z taką bohaterką-palce lizać.
Przyłączę się do Twojej opinii. Film nierówny, klimat fajny, Charlize wygląda bombowo, jednak jej bohaterka bądź też maniera grania postaci jakoś mnie irytowała.
Dla mnie ten film jest takim połączeniem po trochu Wicka i Kingsmana, jednak o ile przy nich bawiłam się wyśmienicie tak przy Atomowej niestety były dłużyzny.
O kurka. No to mnie teraz zaciekawiłeś. Mam nadzieję, że z Charlize w roli głównej:) Akurat oglądam ten film w TV. Będę czyhał na tą scenę :D
Rzeczywiście były dłużyzny, taki rollecoaster, raz akcja pędzi, aby za chwilę zwolnić, i znów zacząć się rozpędzać.
Film ogólnie fajny, ale na raz.
Zabrakło czegoś, co wyróżniło by go, czy pozwoliło na dłużej zapaść w pamięć...
Czego nie można powiedzieć o Charlize, bo akurat ją trudno zapomnieć ;)
W filmie o Bondzie raczej nie spodziewam się gejowskiej sceny łóżkowej.Chociaż dzisiaj wszystko jest możliwe...:))
Ale to chyba byłby ostatni film o Bondzie...