Powtórka. Za pierwszym razem obejrzałem na przewijaniu i stwierdziłem że tego nie da się oglądać inaczej. Teraz jestem bardziej wprawiony w gatunek, ale opinia wiele się nie różni.
Pierwsze 40 minut jest bardzo słabe. Nie czuję tu przede wszystkim atmosfery snuff movies. Mam uwierzyć że bohaterowie uwieczniają swoje kłótnie za pomocą kamery i to jeszcze w trakcie zawiłych dyskusji filmują całe zajście? Realizm siada także w krwawych scenach. Bohater chwilę pokrzyczał na ofiarę, a ta bez zastanowienia spełniła jego zachciankę i obcięła sobie penisa nożyczkami kosmetycznymi... Dziewczyny są przez 10 minut męczone przez laskę która na nie rzyga i mimo swobodnych rąk nie próbują się bronić, zasłaniać... Akurat?! Technicznie nie jest lepiej, bo wypruwanie flaków wygląda jakby bohater wyjmował z worka zawartość działu mięsnego.
Gdy pojawia się Killjoy nagle akcja robi się ciekawsza. Scena gdy podniecony psychol błaga ofiarę by jeszcze nie umierała jest całkiem klimatyczna. Obyczajowe wstawki (filmy z koncertów, wycieczek) też o dziwo zdołały mnie wybudzić. Ostatnia scena gdy bohaterowie szamocą się nad ofiarą z poderżniętym gardłem zakrawa na specyficzny portret patologicznej rodzinki. To było urocze.
Mimo wszystko nie jest to odkrywczy film, ani nawet wnoszący wiele do gatunku. Wydaje się po prostu bardziej dopracowaną wersją pierwszej odsłony serii. Kiedyś dyskutowałem z pewnym użytkownikiem, twierdzącym iż znajdziemy tu głęboki przekaz, bo AU po kolei bezcześci wszelkie wartości wyznawane przez Amerykanów. Jak się uprzeć to faktycznie znajdziemy tu wszystko, łącznie z nekropedofilią, ale widywałem już lepsze dzieła z podobnym "przekazem".