Na Australię czekałam tak długo, że w sumie nie powinnam się dziwić, że nie jest w stanie spełnić moich oczekiwań. Bo choć w filmie jest wszystko czego można zapragnąć ( od krajobrazów począwszy na więcej niż przystojnym Jackmanie skończywszy) to jednak film nie porywa. Rozumiem pragnienie Lachmana by zrobić film na miarę ,, Przeminęło z Wiatrem" jednak to co było w kinie do przyjęcia w roku 1939 w roku 2008 już nie daje tylu wzruszeń. Bohaterowie wygłaszają kwestie jakich się już w dzisiejszym kinie nie wypowiada. Jest to ten rodzaj kina z którego jak mi się wydaje już wyrośliśmy. Zdaję sobie oczywiście sprawę że Baz nigdy nie robi swoich filmów do końca na poważnie i skłania nas do tego byśmy doszukiwali się nawiązań do innych epickich historii. Problem polega na tym że w Australii trudno wyczuć gdzie kończy się mruganie okiem a zaczyna zwykły kicz czy sztampa. No i na koniec. Film jest za długi. Żeby nakręcić film który trwa prawie trzy godziny trzeba mieć historię godną ,, Przeminęło z Wiatrem" jeśli ma się coś gorszego wtedy trzeba zaprzyjaźnić się ze stołem w montażowni.

Ps: Pomimo tych krytycznych uwag film jeśli kiedykolwiek wyjdzie na DVD pewnie kupię bo to jedna z ładniejszych rzeczy jaką ostatnio widziały me oczy